...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

poniedziałek, 9 września 2013

Jeśli ktoś czytał baśń Agnieszki Abémonti-Świrniak i jest zainteresowany dalszym jej ciągiem oto moja propozycja. Pierwszą cześć można przeczytać tutaj: http://robila.overblog.com/obudzona-kr%C3%B3lewna-z-obrazkami. Ukazała się również na łamach Faktów i Mitów.


 
 
Obudzona Królewna cz.2

ciąg dalszy napisała autorka blogu stop-dyskryminacji, rysunki jak i w pierwszej części wykonała Emilia Skwarska. Bardzo Ci  Emilko dziękujemy.
 

Wkrótce po niecodziennym pocałunku, cały dwór powoli zaczął budzić się z głębokiego snu. Jak to się stało, że wszyscy nadal byli w tym samym wieku co przed 100 lat – nie wiadomo. Ptaki znów zaczęły śpiewać, a skowronek zawisł nad pałacem i wyśpiewał najpiękniejszą pieśń o miłości, o radości, o przebudzeniu. Damy dworu przeciągały się ospale i na nowo układały falbany i potargane loki. Najpilniejsza była teraz toaleta i nikt nie myślał o przybyłym gościu. Nawet wróżki zajęły się własnymi sprawami. Cieszyły się, że na dworze na nowo rozkwitło życie.
Królewna Margerytka zerkała na przybyłego księcia figlarnie. Minęli się przelotnie, a ona tylko skłoniła głowę, jak to było w zwyczajach. Nie zapomniała dworskiej etykiety, bo była bardzo starannie wychowana. Nie wiedziała jeszcze, że te motylki w brzuszku to miłość, miała przecież dopiero 115 lat. Jeszcze raz uściskała swoich rodziców i brata, którego kochała nad życie. Chciała tańczyć i śpiewać a cały świat zdawał się leżeć u jej stóp. Król z królową, równie szczęśliwi, już planowali powitalne przyjęcie, tymczasem służba odczytywała spisaną na pergaminie listę wstępu do dworskich toalet. Oczywiście zachowane musiały być przy tym zasady starszeństwa i ważności wykonywanych funkcji. Pierwszy wykąpał się król i kiedy był już pachnący wyszedł do Pomarańczowego Ogrodu, ażeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Musiał poukładać sobie w głowie, jak dalej rządzić królestwem. Przynajmniej jestem wyspany – myślał. Właściwie nie wiedział od czego zacząć. Potrzebował mędrców, którzy będą mu doradzać w kwestiach zagranicznych i państwowych. Był już starszym człowiekiem i musiał przygotować następcę tronu. Gdy tak rozmyślał i planował jego oczom ukazała się królowa. Jakaż ona była piękna. Ten sen naprawdę ją odmłodził.
- Będę musiał przychylnie spojrzeć na to co zrobiła Czarna wróżka – pomyślał. Muślinowa suknia, połyskujące w słońcu pantofelki, zdobiony haftami gorset i przepiękna wypoczęta, uśmiechnięta twarz. Objął ją czule i przytulił. Potem zaczęli rozmawiać o zatrudnieniu nowej krawcowej i o tajemniczym gościu, który właśnie zabawiał rozmową Tristana i Margerytkę. Roześmiani, na drugim końcu ogrodu, wyglądali jak rozbawione dzieci. Ale to już nie były dzieci. Królewna wciąż zerkała na młodego księcia, poza okazywaniem jej sympatii, nie zdradzał żadnych innych zamiarów.
Mijały dni i miesiące. Życie na dworze toczyło się swoim torem. Książę Sławek był tutaj częstym gościem. Pomagał królowi nadrobić zaległości w rządzeniu królestwem, przywoził wieści z odległych państw. Był nie tylko pięknym i wysportowanym ale wszechstronnie uzdolnionym młodzieńcem. Znał się na ówczesnym prawie, kochał muzykę i, co ważne dla dam, był znawcą mody. Pokochali go jak drugiego syna. Drugiego, bo pierwszym i najważniejszym był przecież Tristan. Tristan nie interesował się polityką, bujał w obłokach, czytał wiersze, grał na flecie i marzył. Jego wielka pasją było obserwowanie ptaków. Znał niemal wszystkie gatunki. Rozpoznawał je z daleka nie tylko po wyglądzie ale też po głosie, bo głos śpiewu ptaków wydawał mu się najpiękniejszą melodią na ziemi. Ale od jakiegoś czasu był wyraźnie bardziej zamyślony.
Tymczasem król i królowa, którzy znali dobrze życie i byli mądrymi rodzicami zauważyli, że królewicz i ich syn czują do siebie nie tylko przyjaźń ale też... no właśnie, musieli mieć pewność. Czekała ich ważna rozmowa. Państwo królowie pobrali się z prawdziwej miłości i wiedzieli, że tylko taka pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile.
Właśnie wydali rozkaz zaproszenia królewicza na niedzielny obiad, gdy nadjechał niespodziewany gość. To zacny Mag w dalekiego grodu. Chodzą słuchy, że to wielki moralista. Wie co dobre a co złe, lubi wszystkich pouczać. Zatrwożeni słudzy uwijali się, próbując przyjąć dostojnego gościa tak, jak to mieli w zwyczaju. Podano więc soki, napoje herbaciane i ciasteczka z królewskiej piekarni. Jedwabne serwety i obrusy dekorowały stół. Pięknie komponowały się z kolorowymi bzami, bo była to pora wiosenna, bezchmurny majowy poranek. Słowik już od rana koncertował. Tu trzeba dodać, że to był ten sam słowik, który co roku bawił w pobliżu dworu z własnej woli. Siedział na tych samych drzewach, tylko zmieniał melodie dzisiejsza, była nadzwyczaj wesoła, lekka i beztroska.
 
 
- Muszę natychmiast rozmawiać z królem – wyrzucił z siebie Mag, nie odpowiadając na grzeczne ukłony królewskiego sługi (który nie tylko był sługą ale i doradcą, i przyjacielem). – To sprawa wagi państwowej.
 
- Co sprowadza tak zacnego gościa do mojego skromnego królestwa? – odpowiedział pytaniem król, wskazując mu miejsce przy stole na tarasie królewskiego dworu.
 
- Doszły mnie słuchy, że w Waszym królestwie czai się zło! - przyjechałem aby temu zaradzić.
 
- Ach, tak? - roześmiał się król – To zupełnie zbyteczne. Czarna Wróżka, która zaczarowała cały dwór już została ukarana. Poza tym bardzo żałuje tego co zrobiła. Każdy zasługuje na drugą szansę. Teraz zajmuje się ogrodami i niech Wasza Ekscelencja spojrzy jakie są piękne. Wraz ze swoją cioteczną siostrą Babą Jagą otworzyły salon piękności. Co one tam wyprawiają! Maseczki błotne, kurze pazurki, kotłoterapia i najnowszy hit: odmładzający 100-letni sen. Można się już zapisać, bo kolejki są OOOgromne.
    - Myli się Wasza Królewska Mość, nie to miałem na myśli. Musicie jak najprędzej wypędzić królewicza Sławka, zanim będzie za późno. 
     
    - Nie mamy takiego zamiaru! – odpowiedział stanowczo król - cenimy królewicza Sławka i zawsze będzie u nas mile widziany.
     
    - Zło należy wyrwać z korzeniami, jeśli tego nie zrobicie czeka was plaga i wieczne potępienie – zaczął już straszyć Mag.
Król miał już dosyć tego towarzystwa, jednak nie mógł tak sobie Maga wyrzucić. Dostojnik krzyczał tak głośno, że Królewna Margerytka, która właśnie zbierała konwalie w ogrodzie usłyszała tę rozmowę. Rzuciła pęk pachnących kwiatów i pobiegła do komnaty brata, który od jakiegoś czasu był jakby nieobecny. Gdy powtórzyła słowa niespodziewanego gościa, Tristan zbladł. Nic nie powiedział.  
Margerytka bardzo chciała, żeby było jak dawniej. Kiedyś nie mieli przed sobą tajemnic. Nie mogła pojąć dlaczego Tristan raz promienieje a zaraz potem jest smutny i zamyślony. Czyżby był, tak jak ona, nieszczęśliwie zakochany?
Rozmowa Maga z królem przedłużyła się prawie do obiadu. W końcu gość opuścił pałac, zostawiając królewską rodzinę w wyraźnym niepokoju.
Zapadła jakaś dziwna cisza, zamilkły ptaki, jakby czymś przestraszone, na niebie zaczęły się zbierać coraz ciemniejsze chmury.
Podano obiad. Królowa wchodząc do sali jadalnej zwróciła się do męża:
  • Kochanie, już czas porozmawiać z naszym synem.
  • Jak zwykle masz rację, nie można zwlekać. Dzisiejszy gość wprowadził nieco zamieszania, ale zaraz to sobie wyjaśnimy.
Służba zaprosiła wszystkich do stołu. Królewna Margerytka zajęła miejsce obok taty- króla, dalej królowa... ale gdzie jest Tristan?
  • Nigdzie go nie ma! Opuścił pałac! - powiedział zdyszany służący, który właśnie stanął w drzwiach.
c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz