...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

wtorek, 30 kwietnia 2013

Wiosna Ludów.

Wszystkim sympatykom i czytelnikom życzę wspaniałego, ciepłego, długiego końca tygodnia, spędzonego z dala od kościoła. Cieszmy się wolnym czasem, spędźmy go na rozmowach i zabawach z dziećmi. Czytajmy dzieciom mądre książki i nie pozwalajmy, żeby ktoś grzebał w ich bezbronnych, łatwowiernych umysłach. Zmiana świadomości większości Polaków to kwestia czasu.
 
Otrzymałam od Was wiele ciepłych i miłych słów, za które serdecznie dziękuję. Już myślę o wspólnym spotkaniu. Piszcie do mnie, komentujcie. Czekam na listy:
 
 
Wszystkim dzielnym Rodzicom i Dziadkom borykającym się z dyskryminacją w szkołach dedykuję piosenkę Dżemu.

Nie jesteście sami.
Justyna

sobota, 27 kwietnia 2013

Pierwsza ateistyczna książeczka dla dzieci: "Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali i co z tego wynikło."


Czy rzeczywiście dziecku potrzebny jest Bóg? Czy wiara narzucana przez dorosłych  nie burzy jego poukładanego i szczęśliwego świata?  Na te pytania pomagają nam odpowiedzieć Michael Schmidt-Salomon - autor książeczki dla dzieci: "Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali i co z tego wynikło" wraz z tłumaczem, panem Andrzejem Lipińskim.
 
Nie da się uciec od religii szczególnie, kiedy mamy ją już w przedszkolach. Autor  pozwala spojrzeć na problem wiary z perspektywy sympatycznych bohaterów, którzy nie znają jeszcze żadnej religii. Są naiwni, naturalnie wrażliwi, pojmują świat dosłownie - tak jak dzieci.  Chcą poznać Boga, bo właśnie przeczytali napis: "Kto nie zna Boga temu czegoś brakuje". Prosiaczek i Jeżyk patrzą na siebie ze zdumieniem bo nie znają tego "pana" i nie mają pojęcia, czego miałoby im brakować. Są przecież szczęśliwi: biorą raz w tygodniu kąpiel, jedzą jabłka, do tej pory nic im nie brakowało. Zaintrygowani rozpoczynają poszukiwania i dopiero teraz  zaczynają się kłopoty. Nie znajdują wprawdzie Boga, ale poznają jego przedstawicieli: rabina, biskupa, muftiego z wszystkimi ich przywarami.
„Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali...” ukazuje drugą stronę medalu wieloreligijności – konkurencję, ortodoksyjność, złość, zacietrzewienie. Pozycja ta nie krytykuje wyznawców żadnej wiary, ale pomaga spojrzeć nań obiektywnie.
 
 Wydawcą " Jeżyka..." jest Instytut Wydawniczy „Książka i Prasa” wraz z Towarzystwem Humanistycznym. Pan Andrzej Lipiński przetłumaczył ją z języka niemieckiego i zaświadcza, iż za Odrą zrobiła ona spore zamieszanie. Książeczka świeżo wydana w marcu 2013r.
 
Zachęcam wszystkich Rodziców (i nie tylko) do przeczytania jej w całości wspólnie z dziećmi. Otwierajmy dzieci na różne światopoglądy. Uczmy otwartości, tolerancji i logicznego myślenia. Nie pozwalajmy również przyjmować niczego "na wiarę" a nakłaniajmy do zadawania trudnych pytań.
Obiecuję, że jeszcze do tematu wrócę. Podzielę się także pierwszymi reakcjami moich dzieci, nieświadomych i nieodczuwających żadnych braków.
 

A oto opinie innych:
Andrzej Dominiczak, współwydawca, prezes Towarzystwa Humanistycznego:
"Książka Schmidta-Salomona jest bodaj pierwszą w skali świata próbą zerwania z przesądem, w myśl którego dzieci wolno indoktrynować religijnie, a nie wolno lub przynajmniej nie wypada uczyć racjonalnego i krytycznego myślenia o religijnych mitach i zakorzenionych w nich poglądach, obyczajach i wartościach." Jeżyk z Prosiaczkiem, tak jak wszystkie dzieci, traktują religijne opowieści dosłownie i reagują na nie z naturalną wrażliwością i rozsądkiem niestępionym księżowskimi sztuczkami."
Kaja Bryx, przewodnicząca Oddziału Dolnośląskiego Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów:
"Podstawowy przekaz książki można by streścić następująco: jesteśmy szczęśliwi jako ateiści, zatem dajcie nam spokój - pozwólcie nam szczęśliwi pozostać i nie zmuszajcie nas do religii."
Jacek Tabisz, prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów," Nie można się stać ateistą poprzez indoktrynację, a jedynie przez samodzielne myślenie. Aby jednak móc myśleć samodzielnie, szczególnie gdy jest się młodym, trzeba być chronionym przed sprzedawcami łatwych i fałszywych idei (chrześcijaństwo, islam, etc.)." "Jak Jeżyk z Prosiaczkiem..." również nie zawiera w sobie żadnego elementu indoktrynacji. Książeczka pokazuje typowe reakcje duchownych na niewygodne pytania. Dziecku zostawiona jest decyzja, czy podobnie jak bohaterowie stwierdzi, że koncepcja Boga nie wypełnia żadnych braków, a wręcz przeciwnie - sama je powoduje."
polecam!

cytaty pochodzą również z  15-tego nr tygodnika Fakty i Mity.

recenzje i informacje o tej książce :
 

piątek, 26 kwietnia 2013

Adoracja obrazu w czasie lekcji?!

Dziękuję za informację od mojej wiernej czytelniczki. Powiedzmy to wyraźnie jeszcze raz. 
 
Dzisiaj  cała szkoła (wszystkie klasy) będzie adorować obraz w kościele parafialnym. Jest to 3. dzień rekolekcji wielkopostnych. Zdezorganizowany cały dzień.  Są tylko dwie lekcje i odwołane płatne zajęcia dodatkowe(!). Rodzice dowiadują się o tym dopiero dzień wcześniej. Czarne owce mogą sobie przyjść do szkoły na 13.00 albo posiedzieć od rana na świetlicy.
Zbulwersowani są rodzice (nawet ci, którzy posyłają dzieci na religię) i nauczyciele, którzy muszą opiekować się w tym czasie dziećmi. A gdzie ich uczucia religijne. Nikt nie pyta czy mają na to ochotę. Nauczyciele są tu również bardzo poszkodowani. Nie obowiązuje ich klauzula sumienia i zakłada się, że wszyscy są wierzący i praktykujący.
 
 
 
 
Moja droga czytelniczko,
 Oczywiście, że to już zakrawa na absurd ale ... Spójrzmy na to z drugiej strony.
Teraz również problem mają ci, którzy chodzą na religię a nie mają ochoty tracić lekcji i  klęczeć przed obrazem pół dnia.  Szkoda, że nie mieli dość odwagi, żeby nie zapisywać swojego dziecka na lekcję religii. Gdyby wszyscy postępowali zgodnie ze swoim światopoglądem czarnych owiec nie byłoby wcale. Myślę, że wiele osób dziś będzie zazdrościć Pani córce. Kościół posuwa się coraz dalej i dalej. Niech wreszcie zbuntują się katolicy.
Oczywiście zachęcam do żądania (najlepiej pisemnie) zorganizowania lekcji lub innych zajęć alternatywnych w czasie  wycieczek do Kościoła. Niedługo dzieci w ogóle będą się tylko modlić o mądrość. Właściwie można się podeprzeć takim argumentem:

Skoro część dzieci może się modlić o światłość umysłu i z pewnością będzie wysłuchana to pozostała - niewierząca powinna mieć możliwość "nadrobienia" normalną świecką nauką. Co Wy na to? Dajmy szansę tym co nie wierzą i nie mają możliwości wymodlenia swojej wiedzy i mądrości -:) w ramach wyrównywania szans oczywiście.
pozdrawiam wszystkie mamy z krakowskiej podstawówki.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Kapsel "Szkoła Light" z dedykacją dla "Stop Dyskryminacji" od Pani Agnieszki (Rodzicielska Biblioteczka Laicka)

   Pani Justynko, ze specjalną dedykacją dla Pani !
Pani Justyna prowadzi blog Stop Dyskryminacji, wyławiający niesprawiedliwości szkolne wobec osób nieuczęszczających na religie i temu podobne nadużycia.
To dla Pani z podziękowaniem za wsparcie : ! :-)

PS. czcionka z obrazka użyta jest, zgodnie z regulaminem, w celach prywatnych.
 
Piękny kapsel i bardzo miłe wyróżnienie.  Mógłby ozdabiać niejedną butelką w szkolnym sklepiku. Szkołę należy odchudzić z  niezdrowej, sztucznej, przeterminowanej wartości. Im mniej dodatków do samej nauki, sztuki i kultury tym lepiej. 


W prezencie link do artykułu: "Szkoła bez religii", tym razem z innego punktu widzenia. Przewodnik Katolicki ubolewa nad niesprawiedliwością, która dotyka katolików za ataki "wrogów religii w szkole" i fałszywą troskę.  Na tym portalu nie troszczymy się o jakość lekcji religii ani w szkole ani w salkach. Uważamy ją  (w obecnym kształcie) za wysoko szkodliwą dla rozwoju młodego umysłu w szczególności. Im mniej jej będzie tym lepiej dla nauki, poziomu edukacji dzieci i młodzieży. Moralność również na tym nie straci.

Oto fragmenty: 
 
"Wrogowie religii w szkole są niespożyci w swoich pomysłach. " 
"Współczesna lewica, aby nie zniechęcać do siebie społeczeństwa, często ukrywa swe prawdziwe zamiary pod osłoną haseł, które same w sobie są dobre i pociągające. Oto ostatnio zapałała wielką troską o jakość katechezy i dobro katechizowanych."
 "Niektórzy wspominają to z sentymentem (religię w salkach - dop. red.). Zwłaszcza ci, którzy katechezę traktowali dość „rozrywkowo”, jak świadczy o tym pewna wypowiedź na internetowym forum: „Religia wyglądała tak, że się śpiewało piosenki, ksiądz grał na gitarze, jakieś tam ogólne rozmowy o życiu były, dobrą ocenę się dostawało za przychodzenie i przyzwoite zachowanie, uczestniczenie we Mszy Świętej. Ogólnie był to przedmiot niewymagający zupełnie wysiłku intelektualnego i opanowywania materiału na poziomie porównywalnym choćby do innych przedmiotów. Można było spotkać się ze znajomymi, powygłupiać, później wrócić do domu. Słowem, było fajnie”. Można pytać, co zostało po takiej katechezie, poza miłymi wspomnieniami… Ale jest też druga strona medalu. Wielu ludzi nie wie lub nie pamięta, ile to dzieci i młodzieży w tamtych czasach wcale nie docierało do salek katechetycznych. Dla wielu salki były umiejscowione zbyt daleko od szkoły, często kilka kilometrów, a zajęcia odbywały się najczęściej w godzinach popołudniowych, w porze, gdy młodzież oczekiwała już na autobus do domu. Ponadto były trudne warunki lokalowe, zwłaszcza w odległych od kościoła punktach. Małe dzieci rodzice musieli odprowadzać na katechezę popołudniami. "
http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/wiara_i_kosciol/szkola_bez_religii.html

Właściwie, niektóre z tych stwierdzeń można uznać za słuszne: wrogowie religii są niespożyci, głoszą hasła które same w sobie są dobre, katecheza nie służy temu aby być miłym wspomnieniem. Nie zgadzam się z "trudnymi warunkami lokalowymi", bo o tym księża nie mają najmniejszego pojęcia.
A co z dostępnością religii dla każdego (przyprowadzanie maluchów, salki daleko od szkoły, autobus). Czy ktoś zna jakieś miejsce do którego z domu do kościoła trzeba jechać autobusem? Do szkół tak, ale do Kościoła? Jeśli zajęcia są wartościowe nie trzeba się o to martwić - rodzice nie dość, że dowiozą to jeszcze w miarę możliwości zapłacą . Jeśli nie są nic warte - nie będą sobie zawracać tym głowy. Przewodnik Katolicki wyjawił swoje motywy:  dla religii to być albo nie być. Wyobraźmy sobie, że dla maluchów w przedszkolu i w  pierwszych klasach  Ministerstwo Edukacji Narodowej finansuje fakultatywne zajęcia językowe metodą Helen Doron (do wyboru: religia albo język). To byłby kryzys wiary. Ciekawe dlaczego?


Papież Franciszek zobaczył w Kościele złodziei i zbójców. Co zrobi z tą wiedzą?

                                                                                             
"Także we wspólnotach chrześcijańskich są karierowicze. Udają, że wchodzą do niej, ale to złodzieje i zbóje okradający Jezusa z chwały" - powiedział cytowany przez Ansę papież Franciszek w homilii podczas porannej mszy, jaką codziennie odprawia w watykańskim Domu św. Marty, gdzie mieszka. Dodał, że karierowicze "chcą tylko zysku dla samych siebie".
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13785968,Papiez_Franciszek__Karierowicze_w_Kosciele_to_zlodzieje.html?lokale=wroclaw#BoxWiadTxt

Czy w ślad za słowami pójdą jakieś czyny, czy będzie tak jak w sprawie pedofilii w Kościele. Ostre słowa i modlitwa jak widać nie skutkują. "Złodziei i zbójców" w naszym kraju jest dostatek i nie wyrzekną się swych przywilejów za nic w świecie. A Jezus? ... Już dawno odszedł w przeciwnym kierunku.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Piekielne zabawki, demoniczne książki i niezdrowa ciekawość.

Istnieje lista zabawek, których nie wolno kupować a nawet dotykać (Hello Kitty). Istnieje także spis książek, które podobno zagrażają dzieciom (m.in. Harry Potter (!)). Czy hierarchowie Kościoła uważają rodziców za ograniczonych umysłowo ludzi, którzy nie potrafią ocenić czy coś jest odpowiednie dla ich dziecka czy nie? Na jakiej podstawie opierają swoje opinie. Magia, czary, egzorcyzmy, średniowieczne relikwie, które właśnie przeżywają swój renesans - to domeny Kościoła. Wciąż mówią o jakimś osobowym Złu. Ktoś tu ma obsesje i będzie nią zarażał dzieci w szkole.

http://m.bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,106505,13738237,Hello_Kitty__Harry_Potter_i_pacyfka___zagrazaja_Twemu.html

Dominikanin o. Paweł Burzyński mówił dziś w TVN 24 również o zagrożeniach wynikających z niezdrowej ciekawości (!?).
Każde z wielkich światowych odkryć naukowych miało na celu zaspokojenie tej najpiękniejszej z ludzkich cech. Zabijanie ciekawości, szczególnie w szkole jest chore i niebezpieczne. Zadawanie trudnych pytań powoduje, że dzieci stają się naukowcami, jak Isidor Isaac  Rabi laureat Nagrody Nobla. Powiedział on tak:
" Moja matka uczyniła mnie naukowcem nie mając takiej intencji. Każda inna żydowska matka na Brooklynie pytała swoje dziecko po szkole: Więc jak, nauczyłeś się dziś czegokolwiek? Moja zaś matka pytała mnie: Izi, czy zadałeś dziś dobre pytanie? Ta różnica - zadawanie dobrych pytań - sprawiła, że stałem się naukowcem."

piątek, 19 kwietnia 2013

Laicka szkoła francuska - autor Agnieszka Abémonti-Świrniak

Czego nam brakuje by zmienić naszą narodową mentalność i przywiązanie do średniowiecznych obyczajów. Dlaczego polska szkoła nie może być po prostu wolna od (wątpliwej wartości) treści religijnych. Wolna od osób duchownych, jako nauczycieli ... moralności. Czy musimy czekać na rewolucję aby jedyną religią w publicznej szkole stała się ... Nauka. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby obok szkół świeckich były także  katolickie - dla chętnych. Niech uczą się tam czytać z biblii albo tylko modlą. Nasz agresywny, polski  katolicyzm polega na zbawianiu innych - na siłę.

 
Zapraszam do przeczytania artykułu pani Agnieszki Abémonti-Świrniak, napisanego dla portalu Etyka w szkole.


"Laicka szkoła francuska" oto fragmenty:


"Rewolucja odebrała kościołowi także, a może przede wszystkim, szkolnictwo. (...)"

"Sam system szkolnictwa przykościelnego odnajdujemy zaś, niestety!, w strukturach Polonii, która to często zmuszona jest do posyłania dzieci na lekcje języka polskiego do przyparafialnych „szkółek niedzielnych” (...)"

"Albowiem w publicznej szkole francuskiej, laickiej do suchej nitki, nie uświadczysz katechezy. Na pomysł wprowadzenia jej wpadł poprzedni prawicowy, prezydent Nicolas Sarkozy. Jak łatwo się domyśleć, znając Francuzów – nie przeszło."

"Lekcji etyki, jako przeciwwagi dla katechezy we francuskich szkołach nie ma. Po prostu nie ma potrzeby przeciwwagi. Istnieje natomiast (...) przedmiot „Edukacja Obywatelska i Moralna”, coś w pół drogi między etyką, WOS, a lekcją wychowawczą w polskich szkołach."

Cały artykuł dostępny tutaj:
http://www.etykawszkole.pl/baza-wiedzy-/artykuy/278-laicka-szkoa-francuska

środa, 10 kwietnia 2013

Argumenty za likwidacją religijnych okienek - burza otwartych mózgów.

Pomóżcie nam dobrać argumenty za likwidacją okienek podczas lekcji religii. Proponuję uwzględnić takie:

1. Odizolowanie dziecka od reszty klasy.
2. Marnowanie najbardziej efektywnego czasu pracy ucznia.
3.Przeniesienie religii na ostatnie lekcje nie pociąga za sobą żadnej niedogodności osób chodzących na religię.
4. Jest odbierane jako kara za niechodzenie, co jest sprzeczne z zapisem, zarządzeniem MEN: "uczestniczenie lub nieuczestniczenie w zajęciach etyki/religii nie może być powodem dyskryminacji przez kogokolwiek w jakiejkolwiek formie."
5. Jest powodem chodzenia dzieci niereligijnych tylko po to aby uniknąć dyskomfortu wynikającego z w/w punktów.
6. Wybór pomiędzy etyką a religią jest fikcją.

Proszę przesyłajcie swoje argumenty. Może uda się z tego zrobić użytek.


wtorek, 9 kwietnia 2013

Poduszka pod głowę i opaska na oczy w czasie religijnego okienka - surowo zabronione.

Za taką postawę został ukarany ujemnymi punktami 11-latek, uczeń 7 SP w Legnicy, bo jak uzasadniło Kuratorium Oświaty we Wrocławiu, nie było to zgodne z regulaminem biblioteki. Sprawę  dokładnie podjął się zbadać ten organ rządowej administracji, który w imieniu wojewody wykonuje zadania i kompetencje oświaty. Niestety nie istnieje lista czynności, które można wykonywać w trakcie nadprogramowych godzin zafundowanych przez Ministerstwo Edukacji. Zapewne do tego dojdzie, bo absurdów wokół religii u nas nie brakuje.
Kuratorium Oświaty posługuje się dziwną logiką:
"§ 1 ust. 1 rozporządzenia sytuuje lekcje religii w ramach planu zajęć szkolnych. Nie ma wskazania, aby te zajęcia organizowane były na pierwszej lub na ostatniej lekcji. "
W ogóle trudno stwierdzić czy religia jest jeszcze w ramowym planie nauczania, czy już nie. Już samo pominięcie tego problemu w nowym zarządzeniu obowiązującym od 1 września 2013 wywołało burzę zarzutów Kościoła katolickiego. Wg zarządzenia:
"W szkole są trzy rodzaje zajęć: obowiązkowe, np. język polski czy matematyka, nieobowiązkowe, które stają się obowiązkowymi po deklaracji rodziców - są to języki mniejszości narodowych, wychowanie do życia w rodzinie, religia i etyka. Trzecia grupa to zajęcia dodatkowe, oferowane przez szkoły na zasadach dowolnych; są to np. kółka zainteresowań. Podział taki zajęć istniał od dawna i religia od powrotu lekcji religii miała status przedmiotu nieobowiązkowego, który może stać się obowiązkowym, tyle, że w starym rozporządzeniu w sprawie ramowych planów nauczania nie była wymieniona w jednej grupie z etyką i językami mniejszości narodowych, ale była osobno opisanym przedmiotem".
To, że brakuje bezpośredniego wskazania, że religia nie MUSI być na ostatniej lekcji nie oznacza, że powinna być w środku zajęć (jeśli nikt nie zgłasza sprzeciwu). Dlaczego wobec tego panie nadinterpretują regulamin biblioteki i skazują chłopca za przychodzenie z poduszką, jeśli nie ma takiego zapisu w tymże regulaminie.
Zajęcia nieobowiązkowe z definicji powinny być w takim terminie aby nie utrudniały życia niechodzącym nawet, jeśli jest to tylko jedna osoba. Tę zasadę stosuje się zawsze i nie tylko w sprawach edukacji. Nie musi wszystko być zapisane w ustawie, bo powstałby wielki chaos legislacyjny.
Umieszczenie religii na ostatniej lekcji nie spowoduje, żadnej niewygody dla osób chodzących. Przeciwnie, mogą zawsze skrócić swoje lekcje w letni, słoneczny dzień i to jest największa bolączka episkopatu, bo nie wierzy swoim owieczkom, że  będą chodzić z własnej nieprzymuszonej woli.
Kogo interesy reprezentuje Kuratorium i po co utrzymujemy tę instytucje skoro jej działania pokrywają się z troską Kościoła o edukacje młodzieży a już tego mamy nadmiar.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wrocławskie Kuratorium oddaliło zarzuty rodziców o dyskryminację ich syna i brak pomysłu na zagospodarowanie czasu lekcji religii.

 
Niedawno pisałam o chłopcu K. ze szkoły podstawowej nr 7 w Legnicy, którego rodzice nie zgadzają się na marnowanie czasu ucznia i brak jakiejkolwiek oferty ze strony szkoły w zamian za religię. Za pozwoleniem autorki załączam list i odpowiedź Kuratorium z Wrocławia.
 
 
 

 


Z powyższego listu wynika, że nieuczestniczenie w  religii  sześciorga uczniów z jednej klasy nie jest wystarczającym powodem aby tę lekcję przenieść na ostatnie godziny lub choćby "potraktować tę sprawę priorytetowo". Skarga jednego rodzica też nie wystarczyła. Nie wiadomo także, czy złożenie pisma na ręce dyrektora spowodowałoby jakiekolwiek zmiany?  Kuratorium w żaden sposób nie odpowiada na pytanie co dyrektor placówki powinien zrobić aby nie dopuszczać do dyskryminacji dzieci niereligijnych. Zajmuje się natomiast nic nieznaczącymi incydentami. Co ma tu do rzeczy, że uczeń przyniósł sobie poduszkę i położył się na stole w bibliotece, w końcu był cicho, bo o to tu tylko chodziło. Pani dyrektor przedstawiła wyraźnie odmienną wersję (np. pominęła kompromitującą rozmowę z chłopcem, w którym zwymyślała go przy całej klasie za to, że nie chce siedzieć na okienku tylko iść do domu) a Kuratorium nie zadało sobie żadnego trudu sprawdzenia jak było naprawdę. Nie zaleciło nawet (dla załagodzenia konfliktu) przesunięcia w najbliższym semestrze lekcji religii na koniec. Wstyd. Proponuję, żeby 2 razy w tygodniu nauczyciele w tej szkole obowiązkowo siedzieli po jednej lekcji dłużej w bibliotece respektując oczywiście regulamin ( i bez poduszek!).
Mimo to zachęcam wszystkich do napisania pisma z żądaniem natychmiastowego zlikwidowania okienek w czasie lekcji religii. Może nawet wspólnie stworzymy taki szablon.


 
 
 

niedziela, 7 kwietnia 2013

Brak dowodów = bezkarność

 Ustaliliśmy już, że na szkolnej katechezie i wokół religii w szkole dzieje się wiele złego. Poczynając od uszczypliwości katechetów ("niektórzy są po ciemnej stronie" = czytaj: ci co nie chodzą na religię), po jawne zagrzewanie do nienawiści ("Ludzie bez Boga są jak Hitler i Stalin, dążą do władzy i totalitaryzmu") lub zmuszanie do nauki religii. Wielu katechetów za nic ma cywilne prawo. Demokracje interpretują jako przyzwolenie większości na nękanie mniejszości. Tego problemu starają się nie zauważać władze szkolne. Kuratoria niemal zawsze biorą stronę władz kościelnych. Trudno pojąć jak daleko sięgają wpływy Kościoła w struktury państwa polskiego.
 
Rodzice nie mają możliwości kontrolowania tego, co dzieje się w szkole. Moja córka była świadkiem  wielu wykroczeń, nadużyć, których nie byłabym w stanie udowodnić przed sądem. Czy jednak nie byłoby bezpieczniej, gdyby w klasach były kamery do użytku dyrektora szkoły i ewentualnie sądu? To nie jest prywatną sprawą księdza co mówi dzieciom na religii, szczególnie, gdy sprawa dotyczy tych, których na religii nie ma.