...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

piątek, 5 października 2012

Chodzić czy nie chodzić na religię?

Po uświadomieniu sobie dekalogu upokorzeń i przykrości, na jakie może być narażone nasze dziecko, zastanówmy się co będzie się działo,  gdy posłuchamy głosów: "Poślij je na religię, co ci szkodzi?" Przy tym samym założeniu, że rodzice są: ateistami, agnostykami, wyznają inne wiary, są niepraktykującymi katolikami.
Podczas religii większość dzieci  z innych niż "wzorowa" katolicka rodzina jest narażona na:

1. strach przed zdekonspirowaniem, że nie chodzą do kościoła (na każdej religii taka informacja może być egzekwowana);
2. dylemat, co wpisać na pierwszej stronie w ćwiczeniach, w miejscu "data chrztu",
3. rozterki, jak ukryć, że rodzice nie przyjmują księdza po kolędzie.

W ten sposób kształtuje się postawę kombinatorstwa, (żeby się nie wydało, może inny kościół, byłem chory, może nie zapyta itd - znowu stres przed innymi, przed narażeniem na śmieszność, a przecież to nie dzieci są "winne" światopoglądu rodziców.
4. poczucie ogromnego dysonansu między tym, co mówi katecheta, a tym co mówi się w domu i na innych lekcjach (dwa sprzeczne światy), z czasem uodpornienie się na te sprzeczności;
5. dla młodszego dziecka nauczyciel jest ogromnym autorytetem, często większym niż rodzice, jeśli on zasugeruje choćby, że niereligijni koledzy nie zasługują na szczęście, to nasza pociecha będzie kolegów gnębić ze zdwojoną siłą.
5. zamknięcie się na inne poglądy, przyjmowanie "na wiarę", posługiwanie się utartymi frazesami bez samodzielnego myślenia, np. "Papież jest moim autorytetem, bo kocha dzieci i pokój."
6. ustawianie się po stronie silniejszego, nietolerancja, dyskryminacja, przemoc.


Efektem długofalowej indoktrynacji jest na przykład postawa dzieci gimnazjalnych (pochodzących z różnych szkół) na pierwszej lekcji religii, o której pisałam w jednym z postów: kpiły z innych dzieci, które oglądają "kłamliwe filmy" o powstaniu Ziemi. Były oburzone, że w ogóle ktoś emituje takie "bzdury". Ksiądz nawet nie musiał wiele mówić, wystarczyło je naprowadzić na "odpowiedni" tor. Rośnie nowe pokolenie.
Ponawiam pytanie: Chodzić czy nie chodzić, Moja córka ma oba te doświadczenia za sobą i nie ma żadnych wątpliwości. "Mamo, wolę siedzieć na zimnym korytarzu, mieć niższą średnią(!) niż stresować się na religii." Ale czasem skarży się na niesprawiedliwość.

*Na podstawie danych z GUS (stan na 2014) o liczbie ochrzczonych oraz kościelnych wskaźników ISKK, dotyczących liczby osób uczęszczających do kościoła można wyliczyć, że zaledwie 27,8% uczęszcza do kościoła a więc sprawa dotyczy 72,2%. Należy od tego odjąć te dzieci, które z religii już zrezygnowały.

2 komentarze:

  1. Jestem ateistką a na religię przestałam chodzić w szkole średniej, był w niej dobry klimat większość nauczycieli i dyrekcja szanowała mój wybór. Problem miałam tylko z wychowawczynią i tym bzdurnym oświadczeniem rodziców, kiedy skończyłam 18 lat i dalej żądano ode mnie oświadczenia powiedziałam, że skoro mogę trafić do więzienia do końca życia to i mogę zdecydować o uczestnictwie w lekcjach religii.Życzę Pani powodzenia i gratuluje odwagi

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja gratuluję mądrej i dojrzałej decyzji. Widzę w internecie bardzo wiele listów z pytaniami młodych ludzi, którzy mogą już decydować sami o sobie i chcą natychmiast wypisywać się z religii. Zastanawiam się tylko jakim prawem rodzice tak długo narzucają swoją wolę. Dziecko nie jest niczyją własnością nawet rodziców.

    OdpowiedzUsuń