Jednym z panelistów wysłuchania obywatelskiego na temat "Świeckiej szkoły" z 29.01.2014 był pan Andrzej Wendrychowicz, założyciel i koordynator portalu edukacyjnego etykawszkole.pl oraz tłumacz literatury naukowo-technicznej. Specjalnie dla stop-dysktyminacji udostępnił swoją wypowiedź na piśmie. Zapraszam więc do lektury i komentarzy.
Portal
etykawszkole.pl już czwarty rok szkolny zajmuje się pomaganiem
nauczycielom etyki, przygotować ciekawe, na wysokim poziomie
merytorycznym i dydaktycznym, lekcje oraz doradzaniem rodzicom,
którzy chcieliby posłać na etykę swoje dzieci, ale w ich szkole
nie ma tego przedmiotu, jak doprowadzić do tego, żeby etyka była
zorganizowana. Jesteśmy największym, najlepiej znanym i cenionym
projektem edukacyjnym w Polsce dot. nauczania etyki. Odpowiadamy też
na liczne pytania użytkowników, a te dotyczące szczególnie
ważnych spraw, publikujemy na portalu.
O jakiej etyce
mówimy, czego się uczą dzieci na tych lekcjach?
Najkrócej
mówiąc na lekcjach etyki chodzi o rozwijanie krytycznego,
twórczego, samodzielnego myślenia, oraz kształtowanie postaw
otwartości, nastawienia na dialog, szacunku dla odmiennych przekonań
oraz umiejętności dyskutowania.
Albo
powtarzając za profesor Magdaleną Środą ze wstępu do jej
podręcznika szkolnego „Etyka dla myślących” : Etyka
to bodaj jedyny rodzaj intelektualnej działalności, gdzie stawianie
pytań i szukanie odpowiedzi jest ważniejsze niż budowanie teorii
czy ich weryfikowanie.
Znajoma
nauczycielka etyki – uczy też innych przedmiotów - powiedziała
na jednej z debat, publicznych, że lekcje etyki to jedyny przedmiot
szkolny, na którym na pytanie ucznia w klasie może odpowiedzieć:
nie wiem, zastanówmy się razem nad odpowiedzią.
To rozmowa z
uczniami jest istotą lekcji etyki. Rozmowa na aktualne tematy w
klasie i w szkole, o szczególnie bulwersujących wydarzeniach w
Polsce i na świecie. To, co wydarzyło się na Marszu
Niepodległości: spalenie tęczy na Placu Zbawiciela, ataki
narodowców na skłoty powinno być natychmiast podjęte na lekcjach
etyki.
Także obecne
wydarzenia na Euro Majdanie powinny być dyskutowane na lekcjach, bo
tu rodzi się wiele ważnych pytań, jak choćby:
- czy władza
to przywilej czy służba?
-
koncepcja kontraktu społecznego;
-
prawa człowieka w demokratycznym państwie prawa;.
-
wolność zgromadzeń jako jedno z podstawowych praw człowieka.
To na takich
dyskusjach kształtują się otwarte, świadome i krytyczne postawy i
poglądy uczniów i tworzą fundamenty społeczeństwa
obywatelskiego.
Skoro etyka to
taki piękny, kształcący przedmiot, to dlaczego jest tak rzadkim
zjawiskiem w polskich szkołach? Podczas gdy religia jest w omal
wszystkich szkołach, publicznych i prywatnych, to etyka w zaledwie
co dwudziestej.
Moim
zdaniem stan taki został zaprogramowany w roku 1992, kiedy to
rozporządzeniem MEN z 14 kwietnia przywrócono naukę religii w
szkołach. Już z samej nazwy tego rozporządzenia:
W
sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych
przedszkolach i szkołach
dość
wyraźnie wynika, że chodziło tylko o przywrócenie katechezy, a
lekcje etyki miały być tylko alibi, pustą obietnicą.
Tryb
organizacji lekcji religii i liczba godzin tygodniowo – obowiązkowo
dwie godziny – program nauczania (ustala Kościół), dobór
nauczycieli religii (wyznacza biskup) są tam drobiazgowo opisane w
kilkunastu paragrafach, podczas gdy o etyce napisano
w
punkcie 2 w paragrafu 8:
Tygodniowy
wymiar godzin etyki ustala dyrektor szkoły
Co
w tej sytuacji robi większość dyrektorów szkół? Ustala wymiar
godzin etyki w liczbie ZERO czyli w szkole nie ma etyki.
Z
etyki od samego początku uczynniono konkurenta a nawet wroga
szkolnej katechezy. W najlepszym razie jest postrzegana jako
alternatywa dla lekcji religii, przedmiot szkolny dla dzieci
niechodzących na religię. Niektórzy nawet uważają, że to jest
przedmiot szkolny wyłącznie dla dzieci ateistycznych rodziców.
Nauka
etyki w szkole nie
może
być zastępstwem nauki religii, gdyż etyka nie jest zastępstwem
religii. Etyka to nie jest to, co pozostaje z religii po wykreśleniu
Boga.
Taki
stereotyp postrzegania lekcji etyki jako wroga religii latami
utrwalał Kościół nierzadko otwarcie wspierany w tym przez władze
oświatowe wszystkich szczebli.
Tak
było za ministra Giertycha i jego dwóch kolejnych następczyń. Z
Ministerstwa Edukacji Narodowej nie wychodziły żadne jasne sygnały,
że etyka ma być obecna w szkole na równych prawach z religią.
Dyrektorzy szkół nierzadko uznają za swój chrześcijański,
misyjny obowiązek niedopuszczenie do obecności etyki w ich
szkołach. Na podstawie listów rodziców do redakcji portalu
etykawszkole.pl skatalogowaliśmy cały arsenał wykrętów i
matactw stosownych przez dyrekcje szkół, żeby etyki nie było.
Niedopuszczalne,
karygodne jest zachowanie wielu nauczycieli religii, szczególnie
osób duchownych (księża, siostry zakonne). Dzieci niechodzące na
religię bywają przez nich represjonowane na różne sposoby. Wobec
takich zachowań dyrekcje szkół są bezradne, nawet gdyby chciały
reagować, bo to biskup wyznacza katechetę i tylko on może go
upomnieć, czy odwołać.
Chciałem
się jeszcze odnieść do tematu naszej dzisiejszej debaty,
wysłuchania obywatelskiego, a brzmi on:
Świecka
szkoła
Moim
zdaniem nie taka szkoła powinna być naszym celem. Świecka szkoła
była już w PRL. Nie było w niej religii, ale były obowiązkowe
akademie ku czci Rewolucji Październikowej i przymusowe chodzenie na
pochody pierwszomajowe, zapędzanie uczniów do witania na ulicach
ukochanych przywódców z zaprzyjaźnionych krajów socjalistycznych.
Ja
bym chciał państwa neutralnego światopoglądowo i takiej właśnie
szkoły: neutralnej światopoglądowo, wolnej od wszelkiej
indoktrynacji i ideologizacji religijnej i politycznej, czarnej,
zielonej, czy czerwonej.
Owszem,
jako osoba nie wierząca w Boga wolałbym szkoły bez lekcji religii.
Ale skoro one w szkołach są i nie widzę szans, żeby w
przewidywalnej przyszłości wycofano katechezę ze szkół, bo nie
ma takiej woli ludzi pracujących w tym gmachu, to domagajmy się:
-
żeby uczniowie i rodzice mieli naprawdę wolny wybór, między
katechezą i etyką.
-
żeby uczciwie i obowiązkowo zbierano oświadczenia od rodziców,
na który z tych przedmiotów chcą posłać swoje dziecko - można
też zrezygnować z obu przedmiotów;
-
żeby władze oświatowe wyciągały surowe konsekwencje wobec
dyrektorów którzy utrudniają organizowanie lekcji etyki,
-
żeby wyciągano także surowe konsekwencje wobec nauczycieli
religii, którzy publicznie stygmatyzują dzieci nie chodzące na
religię;
-
żeby szkoła nie prowadzała dzieci na msze rozpoczynające rok
szkolny, ale też nie organizowała kampanii wyborczych lokalnym
politykom;
Mam
jeszcze ważną i dobrą wiadomość
Przedwczoraj,
w poniedziałek rozmawiałem w Ministerstwie Edukacji Narodowej z
panią Minister Kluzik-Rostkowską i szefową jej gabinetu, panią
dyrektor Martą Czapińską. Obie panie dostały ode mnie w grudniu
obszerny raport na temat sytuacji etyki w szkołach.
Nowa
Pani Minister Edukacji jest zdecydowana zmienić dotychczasową
sytuację. Poleciła w trybie pilnym przygotować daleko idącą
nowelizację wspomnianego przez mnie przed chwilą Rozporządzenia
MEN z 14. kwietnia 1992 W
sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych
przedszkolach i szkołach
Niewykluczone,
że nowelizacja wyjdzie w życie już w kwietniu/maju tak, żeby z
początkiem roku szkolnego dostępność do lekcji etyki zdecydowanie
się poprawiła. Zmiana tego rozporządzenia ma być także
wykonaniem wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 16
czerwca 2010 w sprawie Grzelak przeciwko Polsce. Przypomnijmy, że
Trybunał orzekł wtedy, że brak możliwości wyboru w polskich
szkołach etyki zamiast religii narusza Europejską
Konwencję Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Tyle
z mojej strony. Dziękuje za uwagę
Andrzej Wendrychowicz - etykawszkole.pl
Właściwie komentarz nie dotyczy ww. artykułu, ale czuję, że potrzebuję się wygadać. "Szczęśliwie" od jutra przestanę być bezrobotna. I tu niestety mam mieszane uczucia. Mój syn był odbierany w poniedziałki i w piątki z zerówki o godzinie 14, bo upierdliwa religia zaczyna się w te dni o 14 15. Niestety od jutra syn będzie musiał albo opuszczać salę na czas tych zajęć albo sama nie wiem. Widzę jak się dzisiaj zachowuje, jest drażliwy, krzyczy, chociaż tłumaczyłam mu przez ostatnie dni, że będzie musiał z panią iść do innego grupy. Zastanawiam się nawet na tym, czy aby nie pozwolić mu zostać w tej sali, tak, żeby np. posiedział przy stoliku w tym czasie. Tylko czuję, że to kapitulacja. Cieszę się, że są tacy ludzie jak Pani Justyna albo ci z Wolność od Religii, którzy "wojują" o niedyskryminowanie i prawo rodziców do decydowania o tym, czy posyłać dziecko. Ale w tej walce i w tej całej dyskryminacji troszkę się zapomina chyba, jak się muszą czuć te wykluczone dzieci. Nie wiem jeszcze co zrobię, chyba jutro rano w przedszkolu podejmę decyzję na ostatnią decyzję. Oby ta decyzja nie była straszna w skutkach dla mojego syna...
OdpowiedzUsuńna ostatnią chwilę*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze gratuluję nowej pracy i życzę powodzenia. Po drugie nie jest żadną kapitulacją, jeśli zgodzisz się na pozostanie syna w klasie (gdyby syn tego chciał). Jest tylko wolnym słuchaczem, nie czuje żadnej presji przypodobania się katechecie. Jest wychowywany w racjonalistycznym duchu, więc indoktrynacja mu nie grozi. (Możesz też reagować na wszystkie bzdury dyskredytujące osoby niewierzące) Są dzieci, które celowo chodzą na religię i obalają te nielogiczne wywody katechetów, ku uciesze pozostałych. Musisz być czujna, czy katecheta nie robi z niego "czarnej owcy" i nie wypowiada sugestywnych zdań pod jego adresem. To się często zdarza. Uprzedź więc syna, że taka sytuacja może się zdarzyć i co ma wtedy robić. Albo poszukaj alternatywy dla tej lekcji, np. poproś dyr., żeby syn mógł dołączyć do innej klasy np. na informatykę, biologię, czy cokolwiek innego. Spróbuj. :) Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTo zerówka;) W szkole napomknęłam w styczniu (wtedy było spotkanie z rodzicami dzieci, które we wrześniu pójdą do szkoły), że mój syn absolutnie na żadną religię chodził nie będzie i proszę, aby ta religia była na pierwszej lub ostatniej lekcji. W czerwcu ma być jeszcze jedno spotkanie i to ponowię. Nie wiem na ile uda mi się wywiercić dziurę w brzuchu o etykę. Pewnie będzie ciężko, bo w całej szkole (w całym Sieradzu!) nie ma ani jednej lekcji z etyki.
OdpowiedzUsuńTen racjonalistyczny duch jest nie taki do końca i to mnie martwi. Mieszkam z rodzicami, niezbyt praktykującymi, ale jednak "oficjalnie wierzącymi". Ksiądz ich odwiedził w sobotę, ja wyszłam na spacer, dziecku pozwoliłam zobaczyć księdza. Niech zaspokaja ciekawość, 5 minut mu psychiki nie skrzywi raz do roku.
Sama nie wiem czy na tym etapie podpytywać syna czy ktoś mu dokucza z tego powodu, włącznie z katechetką. Ta Pani (przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo jej bliżej nie znam) wydaje się być miłą osobą. Zatem mam nadzieję, że nie będzie dzieci przeciwko niemu nastawiać.
Syn rano miał minę męczennika, kiedy go odstawiłam do przedszkola, chociaż płaczu nie było (a tego się obawiałam). Wiem, że bezproblemowo przeszedł do grupy obok, co jest sukcesem. Jednak nie chciał bawić się z innymi dziećmi. Myślę, że pierwszy raz był najtrudniejszy i za każdym razem będzie ciut lepiej. Wczoraj się troszkę podłamałam, stąd moja wypowiedź, ale wieczorem jeszcze natrafiłam na świetny tekst Jacka Tabisza z Portalu Racjonalista "Ateiści, nie wysyłajcie dzieci na religię" i to w dużej mierze zdeterminowało mnie do nie poddawania się.
My już nasze pierwsze starcie z ryzykiem wykluczenia mamy za sobą (choć czeka nas pewnie ponowne w szkole, szczególnie w drugiej klasie).
Może któregoś dnia jakaś zmartwiona matka przeczyta moją wypowiedź i zadecyduje podobnie. W końcu ktoś musi zrobić pierwszy krok.
Pozdrawiam.
Link do tekstu Jacka Tabisza, o którym piszesz, jest na mojej stronie.
OdpowiedzUsuńSieradzu, obudź się! Nie wierzę, że wszyscy chcecie posyłać dzieci na religię, jakieś dziecko przez was cierpi.