Dziękuję Ci, Droga Ciociu, że wspaniale oddałaś atmosferę tego święta.
Najważniejszy jest sam wieczór i czas do godz.5-tej nad ranem.
Na kolacje obowiązkowo sardynki! Takie z grilla lub smażone. Po świątecznej, czyli sardynkowej, kolacji z winem - wymarsz z domu
do centrum. Droga pełna tłumów, śpiewów, tańców na wolnej przestrzeni i
ludzi z... plastikowymi młotkami w ręku. Obowiązkowo!!! Te młotki służą do
zaczepiania poprzez uderzenie delikwenta koniecznie w głowę! Każdy
każdego bez względu na wiek, stan, sprawność. Uderzony czuje tylko
satysfakcję. Towarzyszy temu dźwięk trąbek, piszczałek i muzyki wylewającej się z otwartych okien. Przyuliczne garaże otwarte na oścież,
a w nich zamiast aut, suto zastawione stoły i tanecznicy (jak u nas na
weselu). Bawią się wszyscy: stuletni staruszkowie i najmłodsi z
pokolenia.
Nota bene, najmłodszym, bo niespelna 4-miesiecznym uczestnikiem
tych harcow byl nasz Pedro, niesiony przez swoja mamę w specjalnym
nosidelku. Jego 5-letnia siostre niosl na ramionach Tata Philippe, by ta
mogla z wysokosci walic tym mlotkiem(piszczacym przy kazdym uderzeniu)
każdego, kto jej sie tylko pod reke nawinie.
Na niebie tymczasem dziesiatki specjalnie na te okazje
skonstruowanych, pergaminowych balonow. Wic polega na tym, by zapaloną świeczką nagrzać w takim balonie powietrze, co skutkuje tym, ze balon
razem z ta świeczką unosi sie wysoko w górę. Na ogol to sie za kazdym
razem udaje, ale jestesmy tez swiadkami takiego przypadku, ze swieca
spada niemal prosto w mocno kudlata glowe mlodego mezczyzny. Ten jednak,
zupelnie tym nie zrazony-reaguje smiechem! Najwiekszy, bogato zdobiony
balon jest od samego Prezydenta miasta, ktory tym sposobem akcentuje
swoj wspoludzial!
Tlum gestnieje z godziny na godzinę. Tuż przed polnoca wszyscy czekają na fajerwerki, ktore w takt muzyki raz po raz pojawiaja sie na
niebie w rożnych kolorach i kształtach. Piski zachwytu, wycie tłumu pełne
aprobaty.W tym samym czasie rzeka przeplywaja pieknie udekorowane i
rozswitlone gondole.Ciemnosc nocy rozpraszaja swiatla. Pojawia sie
telewizja. Dziennikarze przeprowadzaja wywiady. W centrum
zainteresowania przez chwile znajduje sie Alinka z przytulonym
niemowleciem w ramionach.Udziela wywiadu, ktory dzis az kilkakrotnie
pojawia sie w telewizji.
- Mały Smyk ani myśli spać w tym rozgardiaszu! Wytrzeszcza oczka, chłonie dźwięki... w koncu domaga się jadła. Na szczescie mleko - w
doslownym znaczeniu tego slowa- jest pod reka, w piersi Mamy. Ktos
usluznie podsuwa stolek, nie ma wyjscia -dziecko wymaga swego bez
wzgledu na okoliczności! Toteż odbywa sie karmienie, tuz pod okiem kamery
i osłoną z pieluchy. Ale dzis (a moze tak jest zawsze,tego jeszcze
nie wiem) nic tu nikogo nie dziwi.
Huk petard! Lekko zaniepokojone zaslaniamy Malemu uszka.Usmiecha sie blogo, jakby nic sie nie działo. Zuch chlopczyk!
W końcu wracamy.
No, nie, to za dożo powiedziane! Przecież w tym ścisku nie mozna
nawet drgnąć!!! Rozsądny jak zawsze Philippe każe nam czekać, aż choć trochę się rozluźni. Ponad 100 tysiecy Portugalczykow opuszcza nadrzeczne
tereny.Wciaz nie daje sie ruszyc z miejsca...
W koncu jakos sie przeciskamy. Bardzo powoli, ale ludzie maja
wzglad na dziecko.Szczegolnie ci mlodzi sa bardzo uwazajacy i serdeczni.
Po kwiat paproci!
OdpowiedzUsuń