...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Brak dowodów = bezkarność

 Ustaliliśmy już, że na szkolnej katechezie i wokół religii w szkole dzieje się wiele złego. Poczynając od uszczypliwości katechetów ("niektórzy są po ciemnej stronie" = czytaj: ci co nie chodzą na religię), po jawne zagrzewanie do nienawiści ("Ludzie bez Boga są jak Hitler i Stalin, dążą do władzy i totalitaryzmu") lub zmuszanie do nauki religii. Wielu katechetów za nic ma cywilne prawo. Demokracje interpretują jako przyzwolenie większości na nękanie mniejszości. Tego problemu starają się nie zauważać władze szkolne. Kuratoria niemal zawsze biorą stronę władz kościelnych. Trudno pojąć jak daleko sięgają wpływy Kościoła w struktury państwa polskiego.
 
Rodzice nie mają możliwości kontrolowania tego, co dzieje się w szkole. Moja córka była świadkiem  wielu wykroczeń, nadużyć, których nie byłabym w stanie udowodnić przed sądem. Czy jednak nie byłoby bezpieczniej, gdyby w klasach były kamery do użytku dyrektora szkoły i ewentualnie sądu? To nie jest prywatną sprawą księdza co mówi dzieciom na religii, szczególnie, gdy sprawa dotyczy tych, których na religii nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz