...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Kapsel "Szkoła Light" z dedykacją dla "Stop Dyskryminacji" od Pani Agnieszki (Rodzicielska Biblioteczka Laicka)

   Pani Justynko, ze specjalną dedykacją dla Pani !
Pani Justyna prowadzi blog Stop Dyskryminacji, wyławiający niesprawiedliwości szkolne wobec osób nieuczęszczających na religie i temu podobne nadużycia.
To dla Pani z podziękowaniem za wsparcie : ! :-)

PS. czcionka z obrazka użyta jest, zgodnie z regulaminem, w celach prywatnych.
 
Piękny kapsel i bardzo miłe wyróżnienie.  Mógłby ozdabiać niejedną butelką w szkolnym sklepiku. Szkołę należy odchudzić z  niezdrowej, sztucznej, przeterminowanej wartości. Im mniej dodatków do samej nauki, sztuki i kultury tym lepiej. 


W prezencie link do artykułu: "Szkoła bez religii", tym razem z innego punktu widzenia. Przewodnik Katolicki ubolewa nad niesprawiedliwością, która dotyka katolików za ataki "wrogów religii w szkole" i fałszywą troskę.  Na tym portalu nie troszczymy się o jakość lekcji religii ani w szkole ani w salkach. Uważamy ją  (w obecnym kształcie) za wysoko szkodliwą dla rozwoju młodego umysłu w szczególności. Im mniej jej będzie tym lepiej dla nauki, poziomu edukacji dzieci i młodzieży. Moralność również na tym nie straci.

Oto fragmenty: 
 
"Wrogowie religii w szkole są niespożyci w swoich pomysłach. " 
"Współczesna lewica, aby nie zniechęcać do siebie społeczeństwa, często ukrywa swe prawdziwe zamiary pod osłoną haseł, które same w sobie są dobre i pociągające. Oto ostatnio zapałała wielką troską o jakość katechezy i dobro katechizowanych."
 "Niektórzy wspominają to z sentymentem (religię w salkach - dop. red.). Zwłaszcza ci, którzy katechezę traktowali dość „rozrywkowo”, jak świadczy o tym pewna wypowiedź na internetowym forum: „Religia wyglądała tak, że się śpiewało piosenki, ksiądz grał na gitarze, jakieś tam ogólne rozmowy o życiu były, dobrą ocenę się dostawało za przychodzenie i przyzwoite zachowanie, uczestniczenie we Mszy Świętej. Ogólnie był to przedmiot niewymagający zupełnie wysiłku intelektualnego i opanowywania materiału na poziomie porównywalnym choćby do innych przedmiotów. Można było spotkać się ze znajomymi, powygłupiać, później wrócić do domu. Słowem, było fajnie”. Można pytać, co zostało po takiej katechezie, poza miłymi wspomnieniami… Ale jest też druga strona medalu. Wielu ludzi nie wie lub nie pamięta, ile to dzieci i młodzieży w tamtych czasach wcale nie docierało do salek katechetycznych. Dla wielu salki były umiejscowione zbyt daleko od szkoły, często kilka kilometrów, a zajęcia odbywały się najczęściej w godzinach popołudniowych, w porze, gdy młodzież oczekiwała już na autobus do domu. Ponadto były trudne warunki lokalowe, zwłaszcza w odległych od kościoła punktach. Małe dzieci rodzice musieli odprowadzać na katechezę popołudniami. "
http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/wiara_i_kosciol/szkola_bez_religii.html

Właściwie, niektóre z tych stwierdzeń można uznać za słuszne: wrogowie religii są niespożyci, głoszą hasła które same w sobie są dobre, katecheza nie służy temu aby być miłym wspomnieniem. Nie zgadzam się z "trudnymi warunkami lokalowymi", bo o tym księża nie mają najmniejszego pojęcia.
A co z dostępnością religii dla każdego (przyprowadzanie maluchów, salki daleko od szkoły, autobus). Czy ktoś zna jakieś miejsce do którego z domu do kościoła trzeba jechać autobusem? Do szkół tak, ale do Kościoła? Jeśli zajęcia są wartościowe nie trzeba się o to martwić - rodzice nie dość, że dowiozą to jeszcze w miarę możliwości zapłacą . Jeśli nie są nic warte - nie będą sobie zawracać tym głowy. Przewodnik Katolicki wyjawił swoje motywy:  dla religii to być albo nie być. Wyobraźmy sobie, że dla maluchów w przedszkolu i w  pierwszych klasach  Ministerstwo Edukacji Narodowej finansuje fakultatywne zajęcia językowe metodą Helen Doron (do wyboru: religia albo język). To byłby kryzys wiary. Ciekawe dlaczego?


7 komentarzy:

  1. Tak, tak, pomysl ze sklepikami szkolnymi jest najlepszy z tego wszystkiego! Ktos chetny na produkcje i rozprowadzanie? No i kupowanie! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dania "light" (książki, szkoły) będziemy serwować z Panią Agnieszką i podawać Państwu na tacy. Tym co dbają o dietę, oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajmijcie się czymś - bo wam chyba się pokręciło w głowach>>>

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteście źródłem wszelkiego zła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak was czytam, to mi się chce wyć i śmiać jednocześnie - bo jak się czyta takie bzdety , to można zgłupieć.(jak ja weszłam na tę stronę- beznadzieja) Maturzystka

    OdpowiedzUsuń