Kiedyś o świeckich wycieczkach klasowych będziemy czytać w książkach. Zanikają.
Kiedyś były klasowe wycieczki, np. w góry. Integrowały całą klasę bez względu na status majątkowy, pochodzenie. Nic dziwnego, że przyjaźnie zawiązywane w szkołach przetrwały wiele lat. Na tych wypadach wszyscy byliśmy po prostu turystami. Różniliśmy się może kondycją ale wszyscy uczyliśmy się kultury na szlakach, ekologii, bezpieczeństwa, szacunku do przyrody i do siebie. Taka komunistyczna paplanina. Teraz mamy inne czasy. Zamiast wycieczek klasowych są szkolne pielgrzymki. To już trzecia w ciągu dwóch lat. Każdej "wycieczce" towarzyszy ksiądz (ten sam, co organicznie nie znosi ateistów). Pierwsza wycieczka zmierzała w stronę Wadowic, druga była niby neutralna, tylko, że noclegi były w zimnym pomieszczeniu magazynowym ... na plebani. Trzecia wreszcie oficjalnie się nazywa PIELGRZYMKĄ i wiedzie prosto do Papieża. No cóż, skoro mamy religie w szkołach to i szkolne wycieczki zostały zagospodarowane. Co jeszcze oddamy walkowerem?
Pamiętam moją wycieczkę do Zakopanego w drugiej klasie liceum (czyli jakieś 10 lat temu). Ksiądz pojechał z nami jako opiekun. Trasy które wybierał miały w sobie dreszczyk emocji i dawały nam duży wycisk, ale i radości. Wychowawca zdecydował się na wzięcie księdza, gdyż ten dobrze znał Tatry.. Szkoda tylko, że wieczorami, gdy z koleżankami siedziałyśmy na schodach pensjonatu oczekując na zwolnienie prysznica chętnie się do nas dosiadał i z jeszcze chętniej łapał nas za kolana..
OdpowiedzUsuńMarzę, aby moje dziecko poszło do całkowicie świeckiej szkoły, jednak obawiam się, że o taką dziś niezwykle trudno.
Pozdrawiam. Śledzę Twojego bloga i dziękuję, że otwierasz dzięki niemu ludziom oczy.
Dziękuję.
UsuńPoznałam wiele osób konsekrowanych, w tym wielu kapłanów. W moim 21-letnim życiu wielu z nich wniosło więcej dobrego niż złego. Kiedy byłam wręcz na dnie znaleźli się obok mnie ci, którzy wyciągnęli w moją stronę pomocną dłoń. Nie łapali za kolana, nie proponowali sexu, nie zmuszali do niczego.. a ja.. ja czułam się rozumiana i potrzebna. Wychowałam się w rodzinie nie wierzącej, więc dochodzenie do pewnych spraw związanych z wiarą i religią było trudne. Wyjazdy z kapłanem czy siostrą zakonną były jedynymi na które jechałam, dzięki którym odrywałam się od szarej rzeczywistości. Było w tym wiele radości, integracji, wiary nie tylko w dobrych ludzi ale wiary w samego siebie. Byłam zbuntowaną nastolatką, zagubioną, mającą wiele pretensji do Boga, do siebie, rodziny, znajomych. I pewnie gdyby nie lekcja religii, gdyby nie te wyjazdy na które często wykładały osoby konsekrowane, nie wiadomo gdzie i kim bym była. Nie wkładajmy wszystkich do jednego worka. Od kilku lat działam w różnych wspólnotach przy kościele, na uczelni czy też w innych placówkach. I jakimś cudem trafiam na ludzi którzy mają na celu dobro osobiste, innych i kościoła. Kiedy kapłan popełni błąd, nagle do odpowiedzialności jest pociągnięta cała wspólnota kościoła!!! Kiedy nauczyciel popełni błąd, odpowiedzialności nie bierze cała instytucja oświaty, kiedy błąd popełni polityk, do odpowiedzialności nie jest posunięty cały świat polityczny. Mam tu przede wszystkim na myśli - gwałt, molestowanie, pedofilie. Nie jest to wtedy nagłaśniane.
OdpowiedzUsuń"lekcje religii demoralizują..." ? hmy.. może właśnie ty byłeś jedną z tych osób które demoralizowały innych.. ? Mnie lekcje religii uratowały życie, dzięki nim wstałam na nogi, poznałam Boga i dziś jestem zupełnie innym człowiekiem, z pewnością lepszym niż kilka lat temu.. kiedy daleka od Boga uzależniona byłam od alkoholu, papierosów, kiedy miałam pstro w głowie.. byłam nieszczęśliwa.. dzisiaj pomimo tego, że nie wiele mam, jestem szczęśliwa że mam prawdziwych przyjaciół, że mogę pomagać innym, że widzę jak wiara w Boga zmienia ludzkie życie.. Taki przykład, może nieco drastyczny.. kiedy umiera bliska osoba człowieka niewierzącego, ten oskarża Boga, nie potrafi się z tym pogodzić, długi czas nie może powstać na nogi.. kiedy umiera bliska osoba człowieka wierzącego.. ten pokłada nadzieję w tym, że osoba ta trafia do lepszego świata, że jest tam szczęśliwsza, że już nie cierpi.. itd.. łatwiej jest się jej pogodzić ze śmiercią tej osoby.. piszę to z własnego doświadczenia i doświadczeń osób żyjących obok mnie.. jako też wolontariusz w szpitalach miałam możliwość na własne oczy niejednokrotnie przekonać się, jak duże znaczenie ma kapłan, wiara w Pana Boga i wolontariusz w takich chwilach i w takich miejscach. Przykro mi, że Ciebie spotkała jakaś przykrość ze strony kościoła, osób konsekrowanych, w tym kapłanów i również katechetów, ale nie posuwaj do odpowiedzialności każdego i każdej.
Piszesz, że byłać uzależniona od alkoholu. Teraz wpadłaś w gorsze uzależnienie, bo od drugiego człowieka. Ja uważam, że lepiej być alkoholikiem niż katolikiem. Przed butelką nie musisz klękać!
OdpowiedzUsuńTwój, Anonim.
Nikt mnie nie zmusza do tego abym klękała :)
UsuńZresztą po Twojej wypowiedzi widać co masz w głowie :)
Pozdrawiam i błogosławionego Nowego Roku
Alkoholka też nikt nie zmusza do picia. Ponadto zerwanie z alkoholizmem
Usuńjest proste. Wystarczy nie pić. Zerwanie z katolicyzmem to utrata wszystkich
atrakcji pośmiertnych i wieczne męki piekielne. Pozdrawiam i życzę Do Siego Roku!
Zerwanie z alkoholem wcale nie jest takie PROSTE, jak się Tobie wydaje. Pół biedy ze mną, bo byłam młoda, głupia, chciałam zaimponować rówieśnikom, ale tu chodzi o ludzi którzy piją dzień w dzień, zaniedbują i krzywdzą swoje rodziny, którzy pija już możliwe że kilka, kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat.
UsuńMnie nikt nie zmusza do tego, abym była katoliczką, abym chodziła do kościoła, abym modliła się do Boga, abym spotykała się z ludźmi jakich Bóg postawił na mojej drodze, abym starała się pomóc tym którzy tego potrzebują. To mi sprawia radość. W tym bólu i cierpieniu jakie wielu z nas przeżywa, znajdujemy ukojenie w wierze, w Bogu, w drugim człowieku. Żyjąc miłością Bożą. Zerwanie z katolicyzmem nie pozbawia nas "atrakcji" pośmiertnych. Idź do swoich bliskich, którzy zmagają się z chorobą, albo do tych którzy już niestety powoli żegnają się z tym światem i POWIEDZ IM że po śmierci nic ich już nie czeka.. PUSTKA. Idź, powiedz im. Katolicy wierzą, że po śmierci czeka ich lepsze życie. Może to pusta wiara, ale dająca nadzieję. Nawet na łożu śmierci możesz pojednać się z Bogiem, a On z otwartymi ramionami przyjmie Cię.
Wobec tego opowiadanie historii o tym jakie piękne życie czeka umierającego w agonii człowieka uważasz za dobre?
UsuńMoja droga życie kończy się wraz ze śmiercią. I właściwie to dobrze, bo rozczarowanie mogłoby mocno zaboleć.
Parafie utrzymują się z pieniędzy wiernych :) Kapłani odprawiają mszę, uczą w szkołach, przeprowadzają rekolekcje, organizują różne wyjazdy, konferencje, płacą za remonty przeprowadzane na terenie kościola. Nikt nie karze parafianom wrzucać na tace, nikt ich nie nadzoruje! Wiemy że obowiązkową daniną jest raz na rok tzw podatek w wysokości 1.55 zł!!! Czy ktoś zmusza wiernych do wkładania w kopertę? Czy ktoś zmusza wiernych do wrzucania na tacę? Czy ktoś zmusza wiernych do płacenia więcej "daniny" niż wynosi składka? Kapłani są różni. Parafie są różne. Pogrzeb czy ślub, nawet nie zdajemy sobie sprawę z tego, że chociażby organiście kapłan musi zapłacić od 50-100 zł. Organista nie jest na mszy charytatywnie, ale też we własnym interesie, tak dorabia sobie na życie. Kwiaty. Prąd. Za wszystko się płaci - to przykra rzeczywistość. Kapłani często nie wymieniają tego wszystkiego na głos. ale no nie ukrywajmy, utrzymują się z parafialnych pieniędzy. Ja mam to szczęście być w parafii gdzie proboszcz jest wobec parafian na prawdę wspaniałym pasterzem. Pomoże finansowo jeżeli wymaga tego sytuacja, da ZA DARMO do dyspozycji salę dla gości po chrzcie św., czy na czas wesela. Minimalizuje koszty w taki sposób aby każdemu było dobrze i nikt na tym nie ucierpiał.
UsuńWspółczuję ci, bo naprawdę w to wierzysz. Może przyjdzie kiedyś taki dzień, że zaczniesz się zastanawiać skąd naprawdę księża mają takie majątki, pałace, luksusowe samochody i wielkie obszary ziemskie, choć mówią, że są biedni. Na pewno nie z pracy w szkołach.
UsuńTak BTW.
UsuńOddzielnie płacisz kapłanowi, odzielnie organiscie i oddzielnie za kwiaty.
U mnie, za ślub, kapłan bierze co najmniej (!) 700zl, organista 250, a i jeszcze kościelny który bierze 200zl za to, że otworzy kosciol (ale w śluby są w godzinach, gdy kościół jest otwarty...)
A pozatym. Skoro oni są tacy biedni, to skąd mają mercedesy, audi i bmw?
UsuńNo właśnie Pani katoliczko. Nikt wierzących nie zmusza do rzucania na tacę, tak samo jak alkoholika nikt nie zmusza do picia. Oni są uzależnieni od wiary, wiary w życie po śmierci. A w ten stan wiecznego głodu wprowadzono ich już we wczesnym dzieciństwie. Czekają na takich jak Ty nieszczęśników, zmysły mają wyostrzone jak hieny i wyłapują najsłabszych osobników w stadzie, omamiają ich sącząc chrześcijańską truciznę w ich umysły i ... gotowe, mają nowego alkoholika.
OdpowiedzUsuńCzekają też na takich jak...
OdpowiedzUsuń