...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

środa, 15 kwietnia 2015

Monika i Iza.

Chciałabym dziś oddać szacunek dwóm wspaniałym mamom: Monice i Izie. Dzięki takim jak one znikną niedługo krzyże w klasach, okienka religijne wypełnią zajęcia z etyki, a na uroczystościach szkolnych próżno będzie szukać osób duchownych. I to bez rewolucji czy przelewu krwi. Tak po prostu.

Monika przeprowadziła ciekawą rozmowę z dyrektorką i zarazem wychowawczynią swojego syna. Była na tyle wiarygodna i przekonująca, że zmieniła całkowicie stosunek swojej rozmówczyni do świeckości szkoły. Otworzyła tym samym drogę do normalności w swojej placówce.

Iza - z kolei - nic nie musiała mówić, bo ona odwaliła całą robotę wychowując syna, nie tylko na mądrego ucznia, nie tylko na otwartego na różne poglądy chłopca ale i na genialnego negocjatora i oddanego społecznika. Wspierała go tylko, ale sądzę, że nawet bez jej wsparcia zrobiłby to, co uważa za słuszne. Niektórzy tak mają, że czują, że muszą, bo jak nie oni to kto. Alan do takich właśnie należy. Czy nie znacie przypadkiem tego uczucia? Ta historia, choć nie ma jeszcze finału już jest zwycięstwem Izy i być może pokaże mądrość dyrektorki. To lekcja dla nas wszystkich a udzielił jej nam 13 latek, któremu nie podobało się, że jeden z symboli religijnych jest szczególnie wyróżniany.  Wziął sprawy w swoje ręce, bo przecież jak się komuś coś nie podoba, widzi się jakąś niesprawiedliwość, potrafi to uzasadnić to trzeba powiedzieć i to najlepiej pani dyrektor. Czy nie tego uczy się dzieci? Ok, my dorośli patrzymy na to przez pryzmat doświadczeń, analizujemy sytuacje społeczno-polityczne, szukamy analogii. Pamiętamy głośną sprawę licealistów, wybitnych uczniów najlepszej szkoły matematyczno - fizycznej we Wrocławiu, którzy za próbę zdjęcia krzyża zostali nazwani "rozwydrzonymi smarkaczami". Choć wygrali potem sprawę w sądzie - przeszli wiele upokorzeń. Ale przecież nie zawsze tak musi być. Może wystarczy trochę tej dziecięcej wiary w sprawiedliwość i jedno "proszę".

Czapki z głów. Wszelkie kopiowanie i udostępnianie tych zachowań - szeroko wskazane.

Oto fragmenty postu Moniki:
 "Dyrektorka spodziewała się, że przemowa zakonnicy będzie okraszona bogami i błogosławieństwami w związku z tym doszła do wniosku, że zapewne byśmy sobie nie życzyli.
Byliśmy razem i natychmiast przytaknęliśmy, że faktycznie byśmy sobie nie życzyli, ale tez nie życzymy sobie wyprowadzania naszych dzieci z całej społeczności i że to chyba nieporozumienie, że modły w szkole w ogóle mają miejsce.
Na to ona, że no w końcu inni rodzice też mogliby mieć pretensje, że oni sobie tego życzą bo ich dzieci chodzą na religię....
Na to my, że tak samo jak my wie, że to fikcja bo żaden rodzic sobie tego nie życzy i religia w szkole to wynik targów rządu Mazowieckiego, a nie woli rodziców czy dzieci.
Niezależnie od tego czy ktokolwiek ma wpływ na to, że religia weszła do szkół to nie musi wychodzić na korytarz i że jest więcej kościołów niż szkół więc modlić się jest gdzie, a szkoła nie służy do uprawiania kultu religijnego. No i że jeśli rodzice sobie zechcą to mogą w ogóle zrobić sobie szkołę wyznaniową (wielki jej protest!!!).
Powiedziała, ze ona szanuje wszelkie religie - my że nie szanujemy bo to każdego osobista sprawa i powinien ją zachować we własnym domu, a nie się z nią afiszować.
Było kilka słów o tym, ze tradycje świąteczne rzadko wywodzą się z chrześcijaństwa i o tym warto mówić skąd na prawdę pochodzą, że warto mówić dzieciom o różnych tradycjach, a nie tylko o Jezusku jako o jedynym źródle tradycji i religii itd. itp.
Usłyszała również, że to nie jest tak, że powinno jej być wszystko jedno, że mnie nie jest wszystko jedno jak inni dzieci chowają, i że ona też nie powinna z takim luzem podchodzić do indoktrynacji religijnej dzieci bo te dzieci w przyszłości będą urzędnikami i posłami i będą nami rządzić.
Tu doskonały przykład - "czy widzi Pani co się dzieje w sprawi in vitro? to Pani już nie dotyczy ale już Pani córek i wnuków tak - piorunujące wrażenie!
Powiedziałam jej, że jako osoba mająca wpływ na to co się dzieje w jej szkole jest współodpowiedzialna za to kto w przyszłości będzie nami rządził.
To chyba bardzo do niej trafiło bo nastąpiła tyrada tego jak to dla niej bez sensu religia w szkole, jak to ona żadnych rekolekcji nie uskutecznia, dzieci do kościołów nie wozi itp. (temat nieporuszony przez nas), że jak ktoś chce niech sam dziecko prowadzi.
Stanęło na tym, że na przyszłość nie będzie udzielała głosu katechetkom i będzie się bardzo pilnować żeby szkoła była jak najbardziej świecka bez żadnych religijnych naleciałości - to jej refleksja, podsumowanie i stwierdzenie.
Sama rozmowa i uświadomienie doprowadziła ją do takich wniosków, nie musieliśmy wysuwać żadnych oczekiwań.
Na mój wniosek żeby religia była po lekcjach powiedziała, ze to niemożliwe (nie będę się rozwodzić) ale chętnie zatrudni Artura jako nauczyciela etyki na kawałek etatu - do rozważenia. Zapewniła nas, ze na głowach stają żeby nasze dzieci nie czuły dyskomfortu z powodu niechodzenia na religię.
I tak to się właśnie odbyło."


Link do artykułu Izy. Przeczytajcie koniecznie.


Alanku, od dzisiaj jestem Twoją fanką. To Ty jesteś chłopcem, który powiedział: "ten król jest nagi". Justyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz