"Jestem
uczniem klasy drugiej gimnazjum. Do tej pory chodziłem na religię. Od
tego roku postanowiłem żyć w zgodzie ze swoim światopoglądem i
odmówiłem. Po długich dyskusjach z rodzicami zyskałem aprobatę taty i
warunkową zgodę mamy. Gdy oświadczyłem o tym wychowawczyni, o zgrozo, z
innymi osobami ode mnie z klasy (aż trzema!), przeraziła się. Wyłamujący
się ze schematu ateiści. No ale chcąc, nie chcąc
deklarację dostałem. Pierwsza czy będę, czy nie - chodzenie na religię.
Dziś dostałem taką samą, ale ze wstawionym słowem "Etyka" zamiast
"Religia". Czyli ogólnie jestem zadowolony. Najbardziej rozbawiła mnie
reakcja kolegi. Dziś w jakiejś luźniej rozmowie użyłem sformułowania
"Jestem ateistą.". On ze strachem spojrzał na mnie i powiedział, że rok
temu byłem jeszcze katolikiem. Oszczędziłem mu okrutnego starcia z
prawdą, nie byłem..."
Nie
wstydź się, że w coś nie wierzysz, to nic złego. Wstydź się kłamstwa i
udawania, że jesteś kimś, kim nie jesteś. Gratuluję młodemu
człowiekowi i jego kolegom, że podjeli tak dojrzałą decyzję oraz rodzicom, że
przekroczyli swoją strefę komfortu i pozwolili na religię nie chodzić.
Dla niektórych rodziców to koniec świata. Dopiero za jakiś czas zobaczą,
że nic się nie stało a ich strach przed tym co "ludzie powiedzą" jest
tylko wyimaginowany.
Gdy moja koleżanka dowiedziała się, że jestem ateistką spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i powiedziała: "Ale przecież jesteś najlepszą uczennicą w szkole". Zupełnie jakby dobry uczeń powinien wszystko czego uczą w szkole brać na słowo, nie sprawdzać, nie kwestionować, nie pytać... Ja wolę wszystko sama sprawdzić, zwłaszcza wiedzę zdobytą na historii czy polskim. Nauczyciele często przedstawiają wszystko bardzo stronniczo i subiektywnie, opierając się na religii i stereotypach.
OdpowiedzUsuńUczę się w szkole im. JPII i zauważyłam, że wszyscy go wielbią i gloryfikują, choć był postacią dość kontrowersyjną. W tamtym roku mieliśmy około 4 apeli poświęconych mu, każdy mówił, że papież był wielkim człowiekiem, chociaż nikt nie powiedział mi co tak wielkiego zrobił. Dla porównania w szkole nie uczono mnie o innych wielkich Polakach: Skłodowskiej-Curie czy też Piłsudskim (nie wspomniano o nim nawet z okazji 11 listopada!!!)
Na religię niestety chodzę, jednak staram się z niej skorzystać - ćwiczę swoje krytyczne myślenie obalając różne twierdzenia katechetki czy podręcznika. Trochę mnie to jednak denerwuje. Zamiast przygotowywać się do olimpiady chemicznej muszę zbierać podpisy w indeksie przed bierzmowaniem i słuchać katechetki, która bezskutecznie próbuje mi wpoić jedyne słuszne poglądy. Na szczęście zawarłam z rodzicami (bardzo religijnymi) umowę - po bierzmowaniu już mnie nie będą zmuszać do katechezy.
Apel do wszystkich uczniów, którzy mają podobne rozterki: nie bójcie się kwestionować autorytetów i wiedzy przekazywanej w szkole, walczcie ze stereotypami i nie bójcie się mieć własnego zdania. A gdy ktoś zapyta was w co wierzycie, dumnie powiedzcie "Wierzę w siebie i swój rozum".
A pani Justynie chcę podziękować za wspaniały blog, na którym widzę, że jest więcej ludzi takich jak ja.
A ja wierzę w takich fantastycznych gimnazjalistów, którzy mają odwagę mieć swoje zdanie. Życzę powodzenia na olimpiadzie chemicznej.
OdpowiedzUsuń