...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

środa, 14 sierpnia 2013

Tato, nie zmuszaj mnie do chodzenia na religię!


Kochany Tato!
Nie możemy się ostatnio porozumieć w pewnej kwestii, prawie każda nasza rozmowa kończy się kłótnią, więc postanowiłam napisać do Ciebie list. Chciałabym, abyś do końca wreszcie wysłuchał moich argumentów. Nie chcę już chodzić na religię. Niestety nie jestem jeszcze pełnoletnia i dlatego muszę liczyć się z Twoim zdaniem. Podkreślam, że religia nie jest przedmiotem obowiązkowym i można się z niej wypisać w każdej chwili, choć próbowałeś mi wmówić, że jest inaczej.
Uważam, że lekcje te są stratą czasu. Szczerze zazdroszczę tym osobom, które na religię nie chodzą. Nie rozumiem tej dziwnej logiki prezentowanej na lekcjach: zaprzeczania osiągnięciom naukowym, traktowania z wrogością niewierzących. Obrzydza mnie fałsz osób duchownych, którzy co innego robią i co innego głoszą. Czuje się tam okropnie, bojąc się, że wreszcie zostanę zdemaskowana, bo to wszystko o czym ksiądz mówi uważam za wielka bzdurę. Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, jednak zmuszanie mnie do wiary wywołuje odwrotny skutek. Chcę dokonać apostazji, gdy będę już pełnoletnia. Lubię nauki przyrodnicze i jestem już za duża, żeby wierzyć w bajki o stworzeniu świata w 7 dni. Wmawiają nam to w kółko od pierwsze klasy. (Ile razy można tego słuchać?)
Nie trzeba też być religijnym, ażeby być dobrym człowiekiem. Spójrz na naszych sąsiadów, tak nieżyczliwych. (Nie ma już ludzi w pobliżu, którym nie wyrządziliby jakiejś przykrości.) Oni biją rekordy obecności na niedzielnych mszach. Niektórym gorliwość religijna zastępuje uczciwe życie i zwyczajną przyzwoitość. Czy tacy ludzie są według Ciebie wartościowi? Bo chodzą do Kościoła?
Chodzenie na lekcje religii tylko dlatego, żeby nie odstawać od grupy jest nieuczciwe wobec innych i wobec siebie. Nie rozumiem też dlaczego tak Ci zależy na mojej religijnej edukacji. Przecież sam nie chodzisz do kościoła.
Kocham Cię Tato, ale potraktuj mnie wreszcie jak dorosłą i pozwól zadecydować o swoim życiu. Czuje się bardzo samotna w tej sprawie, szczególnie w naszej rodzinie. Liczę, że kiedyś zarówno Ty, jak i Mama mnie wreszcie zrozumiecie a przynajmniej zaakceptujecie moją inność.
                                                                                                                              Małgosia
 
Poznałam pewną sympatyczną nastolatkę, która napisała do mnie kilka listów zaczynających się od słów: POMOCY! Napisałam powyższy list na podstawie rozmów z nią. Wiem, że takich młodych, prawie dorosłych, osób jest znacznie więcej. Mają  swoje wyrobione opinie i przemyślenia nierzadko inne niż ich rodzice. Sprawa jest o tyle drażliwa, że niepełnoletni uczniowie nie mogą jeszcze o sobie decydować i deklaracje o uczęszczaniu na lekcje religii podpisują za nich rodzice/opiekunowie. Buntowanie młodzieży w stosunku do swoich rodziców nie jest moim zamiarem. Do tego szczególny wiek, w którym dużą rolę (jeśli nie dominującą) odgrywają hormony nakazuje szczególną ostrożność. Każdy najmniejszy punkt zapalny może skończyć się jakimś nieszczęściem (typu ucieczka z domu). Tego chcemy uniknąć.  Z drugiej strony nigdy też nie ma pewności, że młoda osoba z katolickiej rodziny nie została skrzywdzona i właśnie poszukuje pomocnej dłoni. Zbrodnie pedofilskie wciąż się przecież zdarzają i to w najbardziej religijnych domach. Nieszczęście polega na tym, że ofiara często nie ma się do kogo zwrócić, bo rodzice np. nie słyszą i nie widzą a powinni natychmiast reagować.
 
Nie znam powodów oderwania się Małgosi od mocno religijnych korzeni. Nie sposób jednak tego nie docenić. To jej własne przemyślenia doprowadziły ją do wniosków, że coś jest nie tak z ta religią, że to co słyszy z ust księdza nie przystaje do rzeczywistości, że nauka i wiara są w sprzeczności. Nawet jeśli pochodzi jeszcze na tą przymusową religię, będzie już zawsze miała swoje zdanie. A rodziców i tak trzeba kochać obojętnie jacy są. Są po prostu ofiarami permanentnej indoktrynacji i nie mogą się z tego wyzwolić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz