...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

wtorek, 11 lutego 2014

Pani Marszałkini, Szanowni Państwo... - Stop Dyskryminacji w Sejmie

Konferencja Świecka Szkoła – wysłuchanie obywatelskie
fragmenty mojego wystąpienia z dnia 29.01.2014


Jestem mamą dwójki dzieci, które nie chodzą na religię. Dyskryminacji religijnej doświadczyłam na własnej skórze i na skórze moich dzieci. Moje doświadczenia, zmusiły mnie do aktywności i ujawniania przypadków dyskryminacji religijnej w szkołach i przedszkolach.

Stworzyłam miejsce w sieci, którego sama kiedyś szukałam. Takie, w którym można sprawdzić przysługujące prawa, poznać rodziców z podobnymi problemami, znaleźć informacje o pomocnych organizacjach pozarządowych. Blog jest całkowicie niekomercyjny, a autorką logo jest moja córka, która powiedziała, że czasem czuje się w szkole jak czarna owca.

Religia w szkołach zaburzyła świat, w którym najważniejsze były wiedza, umiejętności, zainteresowania, kultura osobista, przyjaźń. Od kiedy wprowadzono religie do szkół istotny okazał się jeszcze światopogląd.


Od tej pory zmieniły się również:
  1. Relacje pomiędzy dziećmi,
  2. Stosunek do uregulowań prawnych w szkole,
  3. Organizacja pracy szkoły.

ad1. Dzielenie dzieci zaczyna się już w przedszkolu. Religia, z braku dodatkowych sal, wygląda np. tak jak na rysunku. Nikt się nie martwi losem wykluczonego Jasia, który przerywa swoje obowiązkowe zajęcia.
    Ilustracja 1: FiM, Nr3
   

„Syn nigdy w życiu nie był kościele i nie wiedział nawet że jest jakiś Bóg. (...) Usłyszałem że byłem jedynym rodzicem z całej grupy, który nie zapisał. Jedna z pań wyszła z nim na dwór, bo inni będą się uczyć religii. 6-latek nie ma pojęcia o co chodzi. Tak jak to napisał Jerry Coyne, płakał i chciał wiedzieć czemu nie może być z grupą.” - list ojca

Czasem trudno się dziwić rodzicom, że wbrew własnej woli posyłają dzieci na religię, ale również chrzczą, wysyłają do I komunii, do bierzmowania...

Już przedszkolak rośnie w przekonaniu, że są dzieci lepsze i gorsze. Te gorsze, niewierzące, są ustawiane na marginesie grupy - później klasy. Co to oznacza dla dziecka wie każdy pedagog.

To, że dzieci dzielą się na dobre i złe w zależności od światopoglądu swoich rodziców można przeczytać nawet w podręczniku szkolnym. Jest to podręcznik języka polskiego do klasy V „Jutro pójdę w świat”. Na stronie 77 czytamy: „dobry to: religijny, pobożny, świątobliwy, bogobojny, zły to (obok niemoralnego, niegodziwego, podłego) bezbożny”. (Co powstrzymało autora od napisania ”dobry to biały a zły to czarny”?)


Zaczepki, które słyszą uczniowie niechodzący na religię także nie służą budowaniu wzajemnego szacunku. Np.:

Jakim prawem obchodzisz święta?
W zamachu smoleńskim prawdziwi patrioci oddali życie za upadającą Polskę.
Tylko tchórzliwe szczury uciekają od Boga .
Anarchia chce oddzielić Boga od Polski.
Takie chwasty powinno się w porę wyciąć.
Ludzie bez Boga są jak Hitler i Stalin zdolni do morderstwa z dużym prawdopodobieństwem.



Do kogo maja się zwrócić rodzice, których dzieci słyszą takie rzeczy?

"Konieczność" stosowania podziałów próbuje tłumaczyć ks. prof. dr hab. Tadeusza Guz:

"W naszym świecie nie ma neutralnych sfer. Albo jest przestrzeń, w której mieszka Bóg i my ją nazywamy Kościołem św. albo jest przestrzeń, w której rządzi Szatan."(ks. prof. dr hab. T. Guz, Rozmowy niedokończone, Radio Maryja)

ad 2. W szkole zmienił się również stosunek do uregulowań prawnych. Zadziałała siła faktu i przyzwyczajenia. Katecheci nauczają religii bez pisemnej zgody rodziców, bo nikt tego od nich nie wymaga. Jeśli rodzic nie podejmie żadnego wysiłku - jego dziecko będzie chodziło na lekcje religii rzymskokatolickiej. Już w pierwszym tygodniu nauki szkolnej i przedszkolnej (jeszcze przed zebraniem rodziców) odbywają się lekcje religii, na które kierowani są wszyscy. W ten sposób szkoły „nakłaniają” do zachowań konformistycznych a środowiska kościelne szczycą się przytłaczającą frekwencją na tych lekcjach.

Nie podejmuje się tematu nierówności w finansowaniu edukacji dzieci. Państwo, opłacając naukę religii, przeznacza środki na edukacje dziecka w zależności od światopoglądu jego rodzica. Uczniowie uczęszczający na religie otrzymują ich więcej. Różnica ta wynosi około 800 godzin w szkole i 150 w przedszkolach. To wystarczający czas, by nauczyć dziecko np. gry na instrumencie w stopniu zaawansowanym. Szkoda, bo muzyka łagodzi obyczaje.

ad 3.  Religia wpłynęła również na zmianę organizacji pracy szkoły. Niestety niektóre z tych działań potęgują dziecięce wykluczenia. Ponieważ etyka jest marginalizowana standardem w polskich szkołach jest „okienko religijne” i brak pomysłu, na jego zagospodarowanie. To zmarnowany czas. Nie rozumiemy dlaczego w zamian za religię szkoła nie proponuje innej, atrakcyjnej i ciekawej lekcji promującej naukę. Mało tego, dla dzieci niechodzących na religię nie ma w szkole miejsca. Proponuje się im krzesełko na korytarzu, miejsce w szatni, w stołówce, w bibliotece. Dochodzi do absurdalnych sytuacji, kiedy uczeń gimnazjalny nie może w tym czasie przygotowywać się do olimpiady, bo przeganiają go z miejsca na miejsce.

„Już nawet przestałem przejmować się komentarzami na lekcjach religii na mój temat, które słyszę będąc w szatni (szatnie są kilka metrów od sali od religii...), ale po prostu nie mam nawet gdzie się wtedy podziać. A potrzebuje tylko ławki żeby usiąść i oświetlenia, żebym w spokoju mógł się pouczyć.”- z listu Gimnazjalisty

(takie wyznania po prostu bolą)


Okienka religijne, to nie tylko marnowanie cennego czasu, ale i poniżenie. Polecenie: „Jasiu, teraz musisz wyjść, bo my będziemy się uczyć religii”, to w odczuciu szczególnie małego dziecka - niezasłużona kara.

Ponadto brak opieki nad dzieckiem stanowi realne niebezpieczeństwo.

Moje dziecko kilka smestrów szkoły podstawowej spędziło na krzesełku w korytarzu. Takie miejsce wskazała pani dyrektor. Nie pomogła moja interwencja, mało tego otrzymałam zapewnienie, że w każdym nowym semestrze będzie tak samo, bo planu nie da się inaczej ułożyć. Prosiłam o dołączenie do innej klasy na dowolny przedmiot, ale też usłyszałam – nie. „Żaden nauczyciel nie weźmie odpowiedzialności za dodatkowego ucznia” - usłyszałam. Dopiero inny nauczyciel słyszący tę, jakże upokarzającą rozmowę zainteresował się porzuconym dzieckiem i przygarnął je do siebie.

Uważam, że największą klęską polskiej edukacji jest udawanie, że problemu dyskryminacji religijnej nie ma...

Ale problem dostrzega biskup Pieronek (sekretarz episkopatu Polski)

"Religia na pierwszych lub ostatnich lekcjach nie jest problemem błahym. Jeśli pierwsza godzina jest jeszcze w jakimś sensie do przyjęcia, bo to jest godzina, że się tak
wyrażę świeżości uczniów i nauczycieli, to zepchniecie na ostatnią godzinę, gdyby to miało być zasadą, jest po prostu niesprawiedliwością, i swego rodzaju dyskryminacją."


Powszechna jest również nadgorliwość szkół we wspieraniu wszelkiej „aktywności religijnej”. Tu pojawia się paleta szkolnych inicjatyw: od mszy na sali gimnastycznej, wycieczek-pielgrzymek, wyjazdów pod opieką księdza z nocowaniem na plebanii, przedstawień i tablic szkolnych ośmieszających dzieci niechodzące na religię, adoracja świętych obrazów w czasie lekcji. Wszystko organizowane i promowane przez szkoły.

Pamiętam, jak notorycznie ważne informacje (dotyczące wszystkich dzieci) były przekazywane przez dyrektora właśnie na religii. Na początku pomyślałam, że to przypadek, ale sytuacje się powtarzały mimo zgłaszania przeze mnie problemu. Np. na religii dzieci dowiedziały się, że następnego dnia jest diagnoza i trzeba się ubrać na galowo. Nikt nie pomyślał, że jest to lekcja dodatkowa i należy zatroszczyć się o tych, którzy na religie nie chodzą. Wyobraźcie sobie Państwo, jak czuje się dziecko, które jest zaskoczone egzaminem a oprócz tego na tle całej szkoły wyróżnia się pomarańczowym sweterkiem. Mało tego przy najbliższej okazji dostaje reprymendę za niewłaściwy strój.

Religia w szkołach to nie tylko katecheza, to cały szereg działań, które wychodzą poza dwie godziny lekcyjne w tygodniu: to treści religijne w podręcznikach świeckich, to nazywanie szkół imionami świętych i błogosławionych, kapliczki na korytarzach i przyzwolenie na łamanie prawa i poniżanie niekatolików.

Rodzice szukają pomocy w organizacjach pozarządowych, w intranecie, bo nie ufają instytucjom państwowym. Słyszałam o szkolnym psychologu, który zamiast pomóc dyskryminowanemu dziecku, próbował wyleczyć go z niewiary.

Przyjechałam tu specjalnie po to, by powiedzieć:

Dyskryminacja religijna w polskich szkołach jest i rozpoczyna się już w przedszkolu. Jeśli ktoś uważa, że jego szkoły to nie dotyczy niech się rozejrzy po korytarzach, sprawdzi plan zajęć, niech porozmawia z dziećmi. Jest to żenujące, że nie umiemy ochronić słabszych, że pozwalamy spychać dzieci na margines życia szkolnego (bo jak tu jechać na szkolną wycieczkę, która jest pielgrzymką, a ksiądz, który widzi w niewierzących potencjalnych morderców będzie jej opiekunem).

Bardzo się cieszę, że zaczynamy mówić o problemie publicznie. Trzeba reagować. Apeluję do rodziców, którzy posyłają swoje pociechy na religię aby upewnili się, czy nie dzieje się to kosztem Jasia.

Znam nauczycieli i dyrektorów, którzy nie udają, że problemu nie ma, znam klasy w których większość na religię nie chodzi, znam też rodziny wierzące, których dzieci na religię nie chodzą - bo wierzą. Ale to tylko wyjątki.

Na zakończenie fragment listu jednego z moich czytelników którego, jak również wszystkich innych sympatyków mojej strony, serdecznie pozdrawiam.

„Póki w Dniu Komisji Edukacji Narodowej najważniejszym gościem na apelu jest proboszcz,Póki na tym samym apelu odmawia się modlitwę i święci wszystkich uczniów,
Póki dyrektor mówi, że dzięki Kościołowi dzieci maja kręgosłup moralny to Karta Laickości nie zawiśnie w szkole.” - z listu czytelnika.

4 komentarze:

  1. http://www.ko.rzeszow.pl/artykul.php?id=9882&idg=1&idp=9882
    Chyba sprawa chłopca z podkarpacia trafiła coraz wyżej w kuratorium i CHYBA zaczyna się coś dziać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo. To dobra informacja :). Ale póki co, w szkole bez zmian.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówisz o tolerancji i wolności? A gdzie tolerancja dla religii? Gdzie szacunek i zwykła życzliwość dla osób wierzących?

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszę tu o nadużyciach, które powinny również oburzać ludzi wierzących. Jest wiele miejsc w których mogą wyrażać swoją wiarę, bez ostentacji. Ale tam nie ma ich zbyt wielu, np. kaplica w Sejmie jest cały czas pusta, choć w Sejmie nie brakuje ludzi obnoszących się ze swoją wiarą. Szkoła nie jest miejscem na podziały religijne. Ma być wspólna dla różnych uczniów i nauczycieli i każdy w niej powinien czuć się jak u siebie, bo różnorodność właśnie jest wartością. Nie brakuje mi życzliwości dla ludzi wierzących i uczę swoje dzieci, że to nie wiara wartościuje człowieka, ale stosunek do innych ludzi, do zwierząt i przyrody.

    OdpowiedzUsuń