...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

wtorek, 21 października 2014

Czy młodzież po 13 r.ż. może mieć własne zdanie?

W liście otwartym do MEN


został zawarty m.in. apel o

Umożliwienie dzieciom po ukończeniu 13 roku życia samodzielnego wyboru etyki lub religii (bądź obu tych przedmiotów, albo żadnego z nich). Uzasadnia to art. 15 Kodeksu Cywilnego, według którego ograniczoną zdolność do czynności prawnych mają małoletni, którzy ukończyli lat trzynaście, oraz Konwencja o Prawach Dziecka z dnia 20 listopada 1989r, mówiąca, że każde dziecko ma prawo do swobody myśli, sumienia i wyznania.

Wiele razy była tu mowa o krzywdzie, jaką odczuwają młodzi ludzie, którzy są zmuszani przez rodziców do uczestniczenia w religii. Konserwatywni rodzice nie pozwalają na samodzielną decyzję w zakresie wyznania i sumienia. Znam osobiście wiele takich przypadków. Pamiętam też ankietę, jaką ksiądz przeprowadził na pierwszej religii mojej córki. Na tej samej, do której zmusił ją do ujawnienia (przy całej klasie) swojego światopoglądu a potem zmusił ją do pozostania w klasie. Klasowa ankieta dotyczyła powodów uczęszczania na religię. Mimo, że wyraźnie pożądana była odpowiedź: "dla Boga" znaczna część klasy odpowiedziała: "rodzice tak chcieli". Pamiętam też rozmowę z młodzieżą w liceum, która chórem odpowiedziała, że lekcje religii są "porażką". Dlaczego więc chodzą? Bo chcą tego rodzice, a rodzice boją się ostracyzmu i wolą "na wszelki wypadek", by ich pociechy miały w życiu lekko, szły z prądem niezależnie od tego co myślą w środku. Co czują młodzi ludzie, którzy chodzą na lekcje nie z własnej woli, mimo, że zajęcia te nie są obowiązkowe? Choćby to była najpiękniejsza lekcja - jeśli jest przymusowa - odrzuca się ją tak samo, jak natrętnego handlowca, który wchodzi oknami i drzwiami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz