...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

środa, 20 stycznia 2016

Wspomnienie Marty z lekcji religii.

Poznajcie Martę. Kiedyś jej rodzice zmuszali ją do chodzenia na religię -  aż do matury. Teraz wspomina to, jak najgorszy sen. Jest przekonana, że trzeba chronić dzieci przed indoktrynacją, choć jest to bardzo trudne.
Od dłuższego czasu śledzę bloga "Stop Dyskryminacji". Sama mam podobne doświadczenia związane z religią w szkołach.
Mam 22 lata (...) [opowiem - dop.red] o moim liceum.
Państwowe liceum w stolicy, ani dobre ani słabe, w ofercie klasa wojskowa, pani dyrektor (już emerytowana) z partyjną przeszłością, niezwiązana z Kościołem. Na każdej szkolnej uroczystości był obecny ksiądz, odbywały się jasełka połączone z modlitwą, do tego co roku mieliśmy tydzień wyjęty z życia z powodu rekolekcji wielkopostnych (jak rozumiem jest to powszechna praktyka). Na rekolekcje byliśmy wyprowadzani ze szkoły do pobliskiego kościoła niemalże za rączkę. W katechezie połączonej z nabożeństwem (tak wyglądały rekolekcje) uczestniczyła dyrekcja i całe grono pedagogiczne łącznie z panią pedagog i bibliotekarką. Osobom, które nie chciały w tym brać udziału wychowawcy sugerowali, by nie przychodziły w te dni do szkoły. Potem jednak należało nieobecności usprawiedliwić, inaczej były uznawane za wagary.
Moja katechetka to była postać. Czytała nam na głos artykuły o tym jak antykoncepcja prowadzi do rozwodu, a słuchanie Marylina Mansona do opętania. Obejrzeliśmy też wątpliwy klasyk o aborcji. Przed puszczeniem filmu katechetka powiedziała, że jeśli komuś film nie będzie odpowiadał to będzie mógł wyjść. Potem okazało się, że dotyczy to tylko tych osób, które wzruszyły się losem mordowanych zarodków i pociekły im łzy. Jak ja stwierdziłam, że film obraża moją inteligencję i jest zmanipulowany, kazała mi siadać, oglądać i "otworzyć się na Prawdę".
Raz katechetka zadała nam pracę domową: napisać wypracowanie "czym jest odpowiedzialne rodzicielstwo". Napisałam to, co myślę: odpowiedzialny rodzic dba o dobrostan fizyczny i emocjonalny dziecka (zapewnia mu jedzenie, miejsce do spania, ubrania, zabawki, dostęp do edukacji, miłość). Odpowiedzialny rodzic powinien też znać swoje możliwości i jeśli nie jest w stanie utrzymac kolejnego dziecka to się na nie nie decyduje, tylko się zabezpiecza. Dostałam jedynkę! Okazało się, że odpowiedzialny rodzic żyje według zasady "Bóg dał dziecko to da i na dziecko"! Nie wspomnę już o tym, że katechetka nie przyjmowała, że ktoś może być ateistą. Dla niej nie było ateistów, były tylko osoby poszukujące, które trzeba naciskać i ugniatać dopóki się nie ugną.
Oczywiście rodzi się pytanie: co ja tam w ogóle robiłam? Dlaczego się nie wypisałam? Dlatego, że rodzice się nie zgodzili. Co z tego, że nic konstruktywnego nie robiliśmy, że marnowałam tam czas, który mogłam przeznaczyc na przygotowanie do matury? Przecież to o Bogu!

Niestety widzę, że nic się nie zmieniło od moich licealnych czasów i że jest masa osób o podobnych doświadczeniach.
Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz