...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

wtorek, 12 listopada 2013

DZIĘKUJĘ NIE potrzebuję pomocy Kościoła w wychowaniu swoich dzieci.

Dziś Kościół domaga się coraz większego wpływu na wychowanie młodzieży, powołując się na skuteczność swoich metod wypracowywanych przez 2 tysiące lat. Właśnie o tych metodach przypomina znakomity artykuł pt. "Ludzkie Szczenię" autora o pseudonimie AK, zamieszczony na łamach Faktów i Mitów (Nr 44 str. 23).  
 
Autor udowadnia zaskakującą spójność pomiędzy słowami arcybiskupa Michalika, szukającego winy czynów pedofilskich wśród ofiar, a wielowiekową kościelną tradycją. Wg św. Augustyna, czołowego katolickiego autorytetu katolickiego, dziecko to istota zepsuta, skłonna do ulegania wszelkim grzesznym namiętnościom, pozbawiona rozumu, pełna złych pragnień. Do schyłku średniowiecza nie przyznawano mu nawet pełni człowieczeństwa - było jedynie zadatkiem na człowieka. W procesach prowadzonych przez Świętą Inkwizycję w latach 1566 - 1620 oskarżano i sądzono za wodzenie na pokuszenie nawet kilkuletnie dzieci wykorzystywane przez dorosłych.
Wychowanie dzieci w duchu wartości chrześcijańskich polegało na wpajaniu im cnót katolickich, czyli bezwzględnego posłuszeństwa i pokory oraz przekonania, że Kościół jest największym dobrem i autorytetem. Kary cielesne były wręcz konieczne dla "wiecznego spokoju po śmierci". Bito więc profilaktycznie a właściwie katowano. Bojaźni bożej "uczono" również poprzez rozpowszechnianie wśród dzieci piekielnych, lecz podobno moralnie budujących horrorów i widowisk przedstawiających publiczne egzekucje heretyków. Psychologiczne skutki stosowania kar fizycznych i surowej tresury, takie jak: agresja, depresja, samobójstwa zauważono dopiero w XVIII w. Współczesne badania nad korelacją religii i przemocą wobec dzieci zwracają uwagę na patologiczny wpływ tradycji religijnej. Nie dziwmy się więc, że pedagogika rozwijała się, odrzucając kościelne metody, jako antypedagogiczne.
 
Jakże aktualne wydają się te metody. Zastraszanie, puszczanie okrutnych, nieprzystosowanych do wieku i psychiki dziecięcej filmów, brak umiejętności pedagogicznych, dyskredytowanie ateistów i agnostyków, nazywanie wszelkiej krytyki atakiem na Kościół to powszechnie stosowane praktyki.  Znów ożywają głosy "biję, bo kocham", domagające się akceptacji stosowania dotkliwych kar cielesnych. Przeciwstawiajmy się zatem coraz większym wpływom Kościoła na wychowanie naszych dzieci i pamiętajmy, że "chrześcijańska miłość" może być bardzo specyficzna.

14 komentarzy:


  1. Zgadzam się z artykułem, ale w jednym miejscu muszę oponować.Nie widziałam takiego fragmentu w Wyznaniach Św Augustyna.

    "Ulituj się, Boże! Jakże straszne są grzechy ludzi.

    Gdy człowiek tak woła, pochylasz się nad nim miłosiernie. Stworzyłeś go bowiem, a grzechu w nim nie stworzyłeś.

    Kto mi przypomni grzechy, jakie popełniłem w niemowlęctwie? Wobec Ciebie wolny od grzechu nie jest nikt, nawet dziecko, które zaledwie jeden dzień przeżyło na ziemi. Kto więc mi przypomni? Może każde z tych maleńkich dzieci, w których dostrzegam to, czego o samym sobie nie pamiętam?

    Czym grzeszyłem wówczas? Czy tym, że płacząc wyrywałem się do karmiącej mnie piersi? Gdybym dziś tak łakomie się rwał już nie do piersi, lecz do pokarmu stosownego dla moich lat, wyśmiano by mnie i udzielono mi słusznej nagany. Postępowałem więc w sposób zasługujący na naganę.
    Ale ponieważ nie byłem zdolny do jej zrozumienia, ani zwyczaj, ani prawo nie pozwalały jej udzielać."

    OdpowiedzUsuń
  2. Autor tekstu: Anatol Ulman; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,2278
    św. Augustyna, że Gdyby mu [dziecku] pozwolić na robienie tego, co mu się podoba, nie byłoby zbrodni, w której by się nie pogrążyło. Dlatego bicie dzieci było powszechną metodą wychowawczą. W średniowieczu w każdą sobotę karano dzieciaki za przewiny całego tygodnia i na zapas dla ich dobra, bo nieukarane byłyby skazane na wieczne męki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykładny ojciec Kościoła, Św. Augustyn, po nawróceniu bez skrupułów wyrzekł się swojego dwunastoletniego syna z nieślubnego związku. (FiM nr 44, Przemilczana historia)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna niekonsekwencja w naukach kościoła! Pomijam nawet kontrowersyjny temat aborcji. Ale choćby antykoncepcja jest "grzeszna", za to już poczętym, urodzonym, żyjącym dzieckiem mało się kler interesuje i/lub mało "ludzkich" praw mu -jak widać- przyznaje...

    OdpowiedzUsuń
  5. "św. Augustyna, że Gdyby mu [dziecku] pozwolić na robienie tego, co mu się podoba, nie byłoby zbrodni, w której by się nie pogrążyło."
    Justyna,ale przecież to prawda! Gdyby nie zabraniać dziecku wkładającemu psu palców do oczu czy ciągnącemu kota za ogon to dalej by to robiło. Ja rozumiem , wolność od religii, czego sobie wszyscy życzymy, ale nie należy od razu zakładać sobie klapek na oczy i udawać, że dziecko to "cud Boży" i należy go w d*** całować. Dziecko MUSI być wychowywane, nikt nie mówi,że przemocą (Augustyn również nie), ale w jakiś sposób na pewno.
    Co do zostawienia przez niego dziecka - i co z tego? Co to ma wspólnego z tym co pisał? Nie obchodzi mnie jego matka, syn ani co jadł na obiad. Ta sprawa z jego synem wcale nie jest przemilczana, przecież pisał o tym normalnie w Wyznaniach. Czytałam jego książki bo interesuje mnie filozofia, a nie KK. Nie mów proszę, że nie czytasz książek na których treść się powołujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka prawda? Ależ tu nie chodzi o to, by nie zabronić robić dziecku złych rzeczy! Wiadomo, że jeśli męczy zwierzaka (przytaczając Twój przykład), to mu się tego zabrania. Tylko że tekst "gdyby pozwolić na robienie tego, co mu się podoba, nie byłoby zbrodni, w której by się nie pogrążyło" wskazuje, że dziecko jest z gruntu złe. Że podobają mu się występne czyny i tylko "odpowiednie" (?) działanie zabraniające mu tego chroni przed wyrośnięciem zbrodniarza! Nie byłoby [takiej] zbrodni, w której by się nie pogrążyło, gdyby mu [tylko] pozwolić na robienie tego, co mu się podoba.
      W ogóle mierzi mnie to katolickie umartwianie się, poniżanie własnej osoby w stosunku do super-hiper-najnajnaj-PANA (świetnie wyśmiane w "Sensie Życia wg Monty Pythona"). Grzech pierworodny -karanie wiecznym piekłem zmarłego noworodka, jeśli ktoś go nie pokropi, bo tysiące lat temu jedna panna zjadła jabłko, a przecież bozia zakazała! Wiem, trywializuję, ale...
      Gdy moje dziecko nieco podrośnie, jednym z moich pierwszych argumentów przeciw religii będzie: wg chrześcijan zwierzęta nie mają duszy. Nie mogą dostąpić zbawienia, nie czeka je wieczna nagroda. Dlaczego więc "dobry" i "wszechmocny" Bóg pozwala, by ludzie katowali zwierzęta? Podpalali, wyłupiali oczy, bili, topili kocięta itepe, itede... Cierpienie ludzi, śmierć i choroby także nie_winnych niemowląt jakoś się tłumaczy. Boski plan, wolna wola, bla bla bla, źli i tak poniosą karę, dobrych czeka Raj. A zwierzęta???
      Dziękuję. Wolę wychowywać dziecko mówiąc, że należy być dobrym nie dlatego, by oczekiwać marchewki, pardon, zbawienia lub bać się kija, ups, piekła!

      Usuń
    2. Nie do mnie te pytania, nie jestem Chrześcijanką i nie mam nic wspólnego z żadną religią.

      Usuń
    3. Dyskusja sprowadza się do tego jak mamy traktować dzieci. Nie widzę żadnego zła w dziecku, tylko czasem złe postępowanie dorosłych. Wychowywanie to nie bicie tylko wyznaczanie granic i dawanie dobrego przykładu. Znane hasło "Chcesz zmienić swoje dziecko najpierw zmień się sam!" - jest aktualne. Przyklejanie dziecku łatki przestępcy, tak na wszelki wypadek jest krótką drogą w kierunku patologii. Nikt nie twierdzi, że wychowywanie jest łatwe, bo nie jest. Każdy ma swoje sposoby. Mój jest najwyraźniej skuteczny. Często pytam o zachowanie swoich dzieci nauczycieli i zawsze wzbudza to uśmiech i zdziwienie, że w ogóle pytam. Tak, chcę wiedzieć i szybko reagować. A sekret polega na tym, że traktuję dzieci podmiotowo w każdym wieku. To zupełnie coś innego niż pozwalanie na wszystko. Nie kieruję się wskazówkami nawet największych ojców Kościoła, tylko osiągnięciami pedagogiki i własnego rozumu.

      Usuń
    4. Nawet nie przyszłoby mi do głowy powiedzieć o dziecku "Cud Boży" niby dlaczego boży. To mój cud. Raczej Bóg nie miał z tym nic wspólnego :)

      Usuń
  6. Pani Justyno radziłbym jednak poczytać samo źródło tzn sw Augustyna a nie opierac sie na FiM. Troche przypomina mi to posatwe zagorzałych zwolennikow religii ktorzy łykna kazda brednie byleby popierała ich stanowisko. Troche szkoda iz nie jest Pani taka krytyczna - bo krytycyzm to cenna cecha - w odniesieniu do tekstow z FiM. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to mi chodzi. Niestety, najwyraźniej Pani Justyna woli udawać,że nie widzi tego fragmentu w moim poście ( ani Twojego postu) i koncentrować się na dzieciach i ich wychowaniu. Ok, czemu nie, ale w jakim celu w takim razie powołuje się na twórczość własną Panów Redaktorów z FiM i nazywa to poglądami Augustyna? Tak trudno przyznać sie do błędu w tak małej sprawie? Jak można w takim razie oczekiwać, że "wielcy" i mali KK przyznają się do własnych, dużo większych?

      Usuń
  7. To nie jest praca naukowa o żywotach świętych, gdzie każde słowo powinno być poparte dowodami, tylko moja prywatna opinia na temat nieuprawnionego wtrącania się Kościoła do wychowania dzieci. Krytyczne spojrzenie na postać św. Augustyna nie jest jedynie przywilejem FiM. Podobne kwestie podejmuje Racjonalista piórem Mariusza Agnosiewicza (tym razem dołączona bibliografia dla dociekliwych): "św. Augustyn pogromca herezji" http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1837/q,Sw.Augustyn..pogromca.herezji.

    Od zagorzałych wyznawców religii różnię się tym, że nie wtrącam się w ich życie prywatne i nie pragnę ograniczenia ich wolności "dla ich dobra".

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Justyno, doprawdy nie rozumiem Pani oburzenia. Radzac aby poczytała Pani Augustyna mialem na mysli weryfikację pewnych informacji "u źródła" i tym samym krytyczne przyjrzenie się tym opiniom. Jak juz kilkakrotnie tu pisałem - nie jestem religijny ale stawianie zarzutów o wychowanie ludziom z 6 wieku bedac w wieku XXI to tak jakby zarzucac im ze nie umieja pisac na klawiaturze. Fakt - wychowanie wowczas było inne (choc nie az tak surowe jak to opisane wyzej) ale to było wówczas i trzeba by bardzo dobrze metodycznie wykazac iz takie wychowanie nadal obowiazuje. By moze istnieje jakas praca naukowa nt i to nie z "zywotow swietych" a z historii pedagogiki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń