...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

poniedziałek, 18 listopada 2013

"A potrzebuję tylko ławki żeby usiąść i oświetlenia, żebym w spokoju mógł się pouczyć" - wzruszający list 15 latka.

Za zgodą autora pozwalam sobie opublikować list (prawie w całości), który dostałam wczoraj. Wymieniliśmy od tego czasu kilka maili. Gdy przeczytałam go swojej córce, przeraziła się jak może być źle. Pierwszą jej reakcją było, że trzeba stamtąd uciekać. Jak dużo jeszcze jest miejsc z których trzeba uciekać? Ponieważ przymusowe rekolekcje okazały się nieskuteczne zastosowano tu metodę zaszczucia.  Zamiast optymistycznie patrzeć na świat młody człowiek czeka aż się coś w tym kraju zmieni. A przecież chodzi tylko o równe prawa dla wszystkich. Czy to tak wiele?

Mam 15 lat, chodzę do 3 klasy gimnazjum na Podkarpaciu. Od początku tego roku szkolnego nie chodzę na religię. Jednak nie rozwiązało to żadnych problemów, a nawet przysporzyło kolejnych. (...)
Gdzieś do grudnia ubiegłego roku religia była mi obojętna, pomimo sprawdzianów z jakiś zakłamanych katechizmów, których nie obowiązywała zasada "3 sprawdziany w jednym tygodniu" nada przez szkołę, ale do oceny się liczyły, a ta ocena liczyła się do średniej. W grudniu odbyły się rekolekcje zamknięte w ośrodku, oczywiście obowiązkowe, podczas weekendu. W sumie, za rozkazem Rodziców pojechałem. Tam doszedłem już do takiego 100% wniosku, ze nie jestem wierzący. Gdzieś w lutym, po wielu rozmowach z rodzicami postanowiłem, że nie idę do bierzmowania oraz, że nie będę chodził na religię (rodzice i ogólnie cała rodzina jest głęboko wierząca).
Wtedy się wszystko zaczęło. Po oświadczeniu, że nie idę do bierzmowania siostra zaczęła pytać mnie na każdej lekcji, sprawdzać i doszukiwać się wszędzie błędów. Dostawałem jedynki, dostawałem punkty ujemne (do zachowania) nawet gdy siedziałem nic nie mówiąc, nic nie robiąc. Najwyraźniej siostra postanowiła obniżyć mi średnia ocen, bo wiedziała, ze mam z nimi nie najlepiej, ponieważ przygotowywałem się do olimpiad i brakowało mi czasu na naukę z innych przedmiotów.
Po jakimś czasie siostra wpadła na genialny pomysł - robienie na lekcjach kartkówek typu "opisz, o czym mówił ksiądz wczoraj na mszy"; "o czym było kazanie", a że do kościoła nie chodziłem, dostawałem niskie oceny.
Kilka tygodni potem odbyło się spotkanie w sprawie bierzmowania z proboszczem i siostrą - sprawdzanie indeksów, zadawanie pytań. Oświadczyłem siostrze kilka dni przed, ze mnie nie będzie, ponieważ nie idę do bierzmowania. Dobrze o tym wiedziała.
Dzień po tymże spotkaniu można powiedzieć, ze zaczęło się piekło dla mnie. Podchodziły do mnie osoby, które znam od dobrych kilku lat, ale także takie, które znam tylko "z widzenia" na szkolnym korytarzu. Okazało się, ze na spotkaniu rozmawiano głównie o mnie. Dowiedziałem się potem, że "jestem tchórzliwym szczurem, który ucieka od Boga", "że takie chwasty jak ja powinno się w porę wyciąć" etc. Z racji, ze nie była to jedna, dwie osoby, tylko ze 30 co najmniej powiedziałem o zajściu rodzicom. Mama pojechała do siostry, aby z nią wyjaśnić wszystko. Ona się wyparła, ale za to ksiądz nie i dalej śmiało głosił swoje zdanie o mnie. W każdym razie na jakiś czas sprawa ostygła. Poza komentarzami na lekcjach religii, które były dalej obecne.  Wychowawczyni twierdziła, ze skoro jest już maj nic z tym nie mogę zrobić i muszę czekać do końca roku.
W tym roku mama w dzień rozpoczęcia roku poszła załatwić w szkole, abym nie chodził na religię. Oczywiście dostała oświadczenie do podpisania. Powiedziałem mamie, ze nie musi tego podpisywać, jednak pani dyrektor nalegała i powiedziała ze tu chodzi o to, że mama bierze za mnie odpowiedzialność. Religia jest w poniedziałek i wtorek na 3 lekcji od końca. Więc mam godzinę wolną. Jak się okazało później, wyrażenie "biorę odpowiedzialność za mojego syna" (na oświadczeniu, podpisanym przez moja mamę) znaczy u mnie w szkole tyle, ze mam w tym czasie przebywać na świetlicy pod opieką nauczyciela. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, ze po pierwsze jest to również jadalnia, a religia wypada między przerwami obiadowymi. Więc rozlany rosół i jedzenie wszędzie obecne było na porządku dziennym. Dodatkowo pani na świetlicy, która nie pozwalała mi się uczyć tego co chciałem (biologii na konkurs) tylko kazała rozwiązywać testy o biblii. Poza tym byłem stamtąd regularnie przeganiany przez panie sprzątające, które mówiły ze muszą posprzątać, a gdy mówiłem, ze mam tu przebywać, mówiły żebym się oduczył wydziwiania...
Postanowiłem, ze te dwie godziny w tygodniu spędzę poza szkoła, a gdy zaczęło robić się zimniej, w szatni. Jednak stamtąd też jestem wyganiany. Już nawet przestałem przejmować się komentarzami na lekcjach religii na mój temat, które słyszę będąc w szatni (szatnie są kilka metrów od sali od religii...), ale po prostu nie mam nawet gdzie się wtedy podziać. A potrzebuje tylko ławki żeby usiąść i oświetlenia, żebym w spokoju mógł się pouczyć.
Sam nie wiem, co mam zrobić. Mam wrażenie, że w tej szkole nic się nie da zrobić. Obowiązkowe mszę, na każdym apelu ksiądz, a na dodatek brak obiektywnego nauczania. Bo teorię typu "człowiek to nie zwierzę, to istota boska" chociażby na geografii, oraz rozmowy o Bogu na języku polskim i pisanie o tym zadań domowych nie jest niczym obcym. Dodatkowo, na ostatnim apelu z okazji Święta Niepodległości nie mogło zabraknąć wątku o "zamachu pod Smoleńskiem", o "prawdziwych patriotach, którzy oddali życie za upadającą Polskę".
Mam nadzieję, ze pomoże mi w jakiś sposób Pani, postara się w jakiś sposób doradzić , co mam zrobić. (...)

27 komentarzy:

  1. jesteś pewna, że to prawdziwa historia?

    OdpowiedzUsuń
  2. niewiarygodne, prawda, szczególnie dla osób, które z dyskryminacją się nigdy nie zetknęły, będzie to brzmiało nieprawdziwie, ktoś, kto poczuł dyskryminację na własnej skórze lub choćby słyszał o tygodniu wiary chrześcijańskiej w pewnej szkole nie będzie zdziwiony. To jedynie część korespondencji. Wynika z niej również, że siostra budzi postrach w szkole również wśród nauczycieli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie postępowanie katechety jest mi bardzo dobrze znane. Poniżanie w oczach rówieśników, ośmieszanie, ostracyzm, to działania, które są podejmowane by odstraszyć innych potencjalnych "dezerterów". Widać na tym przykładzie, że chodzenie na religię niewierzących też jest bardzo utrudnione (żeby nie powiedzieć niemożliwe). Nadgorliwość siostry, by przypodobać się proboszczowi też jest typowa. Toż jej kariera od niego zależy. A cel uświęca środki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chris, bardzo miło, że pytasz (przez pomyłkę napisałaś JEJ a to chłopiec). Miałabym ochotę napisać list do dyrektora tej szkoły lub wychowawcy. Ale to nie takie proste, bo chłopak się obawia jeszcze gorszych konsekwencji. Uważa, że siostra ma tam bardzo duże poważanie. Ostatnia klasa gimnazjum to również czas, kiedy średnia ocen decyduje o przyszłej edukacji. Dlatego trudno się dziwić. Doradziłam, żeby porozmawiał o tym szczerze z dyrektorem lub kimś zaufanym w szkole (ulubiony nauczyciel, wychowawca). Nie wyobrażam sobie nawet najbardziej klerykalnego dyrektora, który nie pochyliłby się nad chłopcem, któremu wydaje się, że cały świat jest przeciw niemu. Nie wolno dopuszczać do takich sytuacji, bo stąd krok od nieszczęścia. Na całe szczęście jest wsparcie w mamie. Skontaktowałam go też ze swoją córką. Kontakt z rówieśnikami, którzy nie chodzą na religię ("niewyrwanymi chwastami") może być pomocny. Myślę co mogę zrobić jeszcze, bo ten chłopak nie daje mi spokoju. Ta szkoła wymagałaby solidnej kontroli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie się to w głowie nie mieści. Czy nie możesz wysłać tego listu (jakoś... może bez podawania danych dzieciaka) do jakiegoś sensownego dziennikarza np. Gazety? Bardzo dobry ruch z tym wsparciem dla dzieciaka, ale to przegięcie trzeba po prostu zlikwidować.
    Nie wiem... do kogoś w Wysokich Obcasach. Niech opiszą sprawę anonimowo, ale może ktoś przeczyta, ktoś się zastanowi, a może niech ktoś się do cholery wystraszy, że się z tego zrobi afera... Sam nie wiem, ale ja bym tego tak nie zostawił...

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Justyno, nie wiem jak to napisac aby nie byc posadzanym o obrone złych zahowan ale sadze ze pisanie w tej sprawie do gazet nie jest dobrym pomyslem bo chodzi o to aby chlopcu pomoc a nie zaszkodzic. Oczywiscie - jesli zakladamy ze list jest autentyczny - nie mozna tak tego zostawic. Ja proponuje jakiegos psychologa - moze byc szkolny ale lepiej byloby spoza szkoly np z wiekszego miasta obok - ktory by nie tyle sprawe rozwiazal (bo watpie czy mentalnosc siostry da sie zmienic) ile mu po prostu pomogl w sensie psychologicznym, jakos go wsparł, porozmawiał z rodzicami o tym problemie nie tyle w kontekscie religijnym ile wlasnie psychologicznym. Bo religia a raczej "religia" jest tu jedynie narzedziem do gnebienia tego chłopaka. To moze miec powazniejsze skutki niz uraza do religii. Tak ze mysle ze psycholog - jakis sensowny i obiektywny (moze ktos zna takiego tam skad ten chlopak pochodzi) - zapobiegł by temu ze za kilka lat taki chłopak wyladuje u psychiatry (choc akurat do psychiatry wysłabym siostrę). Trzeba by jednak tego psychologa lub kontakt do niego zaltwic anonimowo bo słanie listow pisanie do gazet tylko sprawę pogorszy a przeciez chodzi o to aby chlopcu pomoc. Trzeba mu - tak mi sie wydaje choc nie jestem psychologiem - wytłumaczyc ze srodowisko niektorych ludzi jest niesprzyjajace bo - pewnie jak kazdy mlody czlowiek - ma glebokie przekonanie ze wszyscy sa ok.Niedobrze by sie jednak stało gdyby psycholog skupił sie wyłącznie na watku religijnym - to spowodowałoby jescze wiekszy konflikt pomiedzy tym dzieckiem a tymi ktorzy go gnębia. Zrazy do religii pewnie juz odbudowac sie nie uda ale moza uda sie go bardziej nie skrzywic (i skrzywdzić), jakos przebrnac przez ten rok - kurde sam nie wiem jak taki psycholog mogłby mu pomóc. Sadze jednak ze czesc z tych rzeczy pewnie przy takiej pomocy uzyska. Wazne pewnie tez bedzie - choc to bedzie trudne - wytłum rodzicom ze religijnosc lub jej brak nie usprawiedliwia gnębienia dziecka (zresztą nic tego nie usprawiedliwia). Moze się uda.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chodzi o to, że to jest religia. Różnica polega na tym, że każdy inny nauczyciel stosujący metody siostry wyleciałby ze szkoły z wilczym biletem. Dyrektor nie jest władny tego zrobić. Żaden dyrektor nie zaryzykuje nawet napisaniem skargi do proboszcza, bo może nie doczekać następnej kadencji. I w ten sposób wszyscy udają, że tylko deszcz pada. Wszystko sprowadza się do rozdziału Państwa od Kościoła. Tylko zewnętrzna presja mogłaby coś tutaj zmienić. A tej nie ma.

      Usuń
  7. PS: Myslalem tez ze moze rodzice mogliby go przenisc do innej szkoly ale skoro rok tylko zostal to chyba nie ma sensu. Moze zamiast psychologa nauczyciel biologii cos by zmienił - bo chlopak chyba ma jakies do niego zaufanie skoro bierze udział w olimpiadach, Oczywiscie nie chodzi o to aby zaczal chodzic na religie ale o to aby inni przestali sie wobec niego tak zachowywac a jemu dac wsparcie, podtrzymac go na duchu. Ja ze swej strony moge spytac kolerzanki bo jest psychologiem dzieciecym - co byłoby najlepsze. Jak cos sie dowiem, Pani Justyno, to napisze Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochani, dziękuję za troskę i wrażliwość. Oczywiście, że nie zostawię tej sprawy i jak będzie trzeba pojadę do tej szkoły. Uważam, że nagłośnienie w Wyborczej mogłoby mu tylko zaszkodzić. (Z resztą Wyborcza nie jest zainteresowana sprawami dyskryminacji religijnej). Chłopak bardzo się boi wielkiego rozgłosu. To zrozumiałe, że byłby nadal albo jeszcze bardziej prześladowany. Sprawa więc jest delikatna. Jednak należy pomyśleć również o innych dzieciach w tej szkole. Rozgłos można zrobić np. po opuszczeniu szkoły w sierpniu. Kontakt z zaufanym psychiatrą/psychologiem postaram się załatwić. Mam kogoś takiego, dziękuję za podpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja proponowałabym "Fundację Wolność od religii", robią akcje ogólnopolskie, a Prazeska jest bardzo przedsiębiorczą i kreatywną osobą - może coś poradzą?...

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Justyno - rozm z moja koleznaka (pscholog dzieciecy) i ona - po przeczytaniu listu - zwrocila uwage na pewien akspekt tego listu: skoro rodzice wypisali chlopca z religii to znaczy ze ma on oparcie w rodzicach a to duzo, nawet bardzo duzo. To znaczy ze jego srodowisko macierzyste (bo szkola nie jest takim srodowiskiem) jest stosunkowo bezpieczne. Podzialiła ona tez moje obawy co do wciagania tego chlopca w spory ideowo-swiatopogladowe. Nie uwazam aby był to problem religii (a raczej "religii") bo jesli jakis nauczyciel ma problemy sam ze soba (w tym wypadku jest to siostra) to obojetnie czego bedzie uczył i tak bedzie taki jaki jest. Ja miałem taka pania z matemtyki - i tez nie wyleciała ze szkoły choc pastwiła sie nad nami psychicznie. Koelrzanka zaproponowała jeszcze - oprocz psychologa - kontakt z kims bliskim temu chlopcu ze szkoly np nauczyciel biologii aby zainterweniował u dyrektora. W najgorszym razie - ale to ostatecznosc - mozna postraszyc dyrektora o napisaniu skargi do kuratorium. Ale to ostatecznosc bo napisanie takiej skargi pojdzie za tym chlopcem do innych szkół. i powtarzam raz jeszcze: to nie jest spor ideowy - popaprani nauczyciele moga zdarzyc sie z kazdego pzedmiotu a wykorzystywanie nieszczescia chlopca do przepychanek religijnych czy anty-religijnych byłoby po prostu podłe..

    OdpowiedzUsuń
  11. A jeśli nie ma oparcia w rodzinie, bo rodzina jest głęboko religijna i nie toleruje jego wyboru?

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie z listu Pani Justyno wynika cos zupełnie innego "Mama pojechała do siostry, aby z nią wyjaśnić wszystko. (...) W tym roku mama w dzień rozpoczęcia roku poszła załatwić w szkole, abym nie chodził na religię." Wiec albo tekst jest nieprawdziwy albo chłopak ma co prawda rodzicow religijnych ale takich ktorzy uszanowali jego decyzję. Jak juz wczesniej napisalem - mentalnosci ludzi ktorzy zle postepuja wobec tego chlopca sie nie zmieni, wprowadzajac go w spor ideologiczny spowoduje sie jeszcze wieksze szkody. Jedyne co mozna zrobic to znaleźć mu wspracie psychologiczne, takie zwykłe, ludzkie, przyjacielskie - bez tych przepychanek, kłotni etc. Jemu jest potrzebny przede wszystkim spokój - przynajmniej do czasu kiedy nie odejdzie ze szkoły na koncu roku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. A co z pozostałymi dziećmi w tej szkole? Mają czekać aż siostra odejdzie na zasłużoną emeryturę? To nie ja wciągam dzieciaki w sprawy światopoglądowe, tylko ktoś gwałci prawa dziecka, w imię swojej ideologii. Właśnie ochrona przestępców jest najgroźniejsza i demoralizuje dzieci. Ten spokój nie może oznaczać przyzwolenia na łamanie prawa. Opieka psychologiczna nie wystarczy, bo problem pozostanie. Obiecuję, że nie będzie żadnej kłótni ani przepychanek. Też mam dzieci, które miały bardzo podobne przeżycia. Interweniowałam i coś się zmieniło, nic się "nie ciągnie" za dzieckiem. Ma poważanie wśród nauczycieli i kolegów. W tej sprawie nie ma tu nic nowego. Poniżanie i dyskryminowanie z powodu odejścia z religii często mają miejsce (nawet sformułowania określające "dezerterów" są podobne) tylko świadkowie "dla dobra dzieci" ukrywają to. Niestety. Proszę się dobrze przyjrzeć w szkole swojego dziecka i powiedzieć z ręką na sercu czy wszystko jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Panią! Absolutnie jestem przeciwna odpuszczaniu takich spraw, zamiataniu pod dywan albo załatwianiu ich "po cichu". Mamy XXI wiek, ten chłopiec nie zrobił nic złego, dzieci nie chodzące na religię nikogo nie krzywdzą, przeciwnie - mają prawo do wolności sumienia i wyznania, a my jako dorośli musimy im to zagwarantować!!!

      Usuń
  14. Uważałam, że ze szkołą moich dzieci jest wszystko w porządku. Byłam nią zachwycona - bo taka otwarta na różne światopoglądy, kilka religii do wyboru , etyka... Aż do dnia pasowania na ucznia, kiedy to pani dyrektor jednym tchem chwaliła się tą właśnie otwartością, i w tym samym zdaniu dziękowała kościołowi katolickiemu za wieki edukacji dzieci, oraz wychowania w moralności pokoleń młodzieży !!
    A potem jak gdyby nic ksiądz zmówił modlitwy i pokropił wszystkich ( upominając dzieci żeby się przeżegnały ).
    Mam do siebie żal, że nie zareagowałam w tedy od razu, a miałam taką okazję bo spotkałam się z panią dyrektor. Po prostu stchórzyłam :(.
    A już nie długo święta....

    E.

    Można to dorzucić do debaty o dyskryminacji. Jak będzie trzeba to opiszę dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pani Justyno powyzszy wpis nie jest mój - wiec albo sama Pani sobie odpisuje albo ktos odpowiedział nie na to co trzeba (z odp wnioskuję że jakas Pani;) a tak poważnie: jesli Pani przeczyta moje wpisy zobaczy Pani ze sa one negujace takie postawy! Wsparcie psychologiczne wystarczy - jak juz pisalem sprawa moze dotyczyc kazdego nauczyciela bo jak ktos ma problemy ze soba to WSZYTKO moze byc narzedziem w jego rekach (w tym wypadku jest to religia). Moje watpliwosci budzi jedynie sposob zalatwienia tej sprawy - czy rzeczywiscie chodzi tu o dobro tego konkretnego dziecka? Kiedys tez pewna 14-latka chciala usunac legalnie ciaze i pewni 'zwolennicy" zycia w imie najbardziej szlachetnych idei (dla mnie ideologii) i dla "dobra" tego dziecka po prostu go zaszczuli. Specjalnie podaje przykłady z "z przeciwstawnego" podwórka aby unaocznic jak ideologia (kazda!) rozmija sie z praktyka i zamiast pomagac tylkko szkodzi. Tu jest mowa o konkretnym dziecku i konkretnej sytuacji a Pani juz podciaga to pod inne dzieci (choc syt innych dziedzi w tej szkole jest chyba jendka troche inna, prawda?) Jest roznica pomiedzy dzieckiem chodzacym na religie a takim ktore ze wzgl na to ze nie chodzi jest ponizane. Jesli wiec komus zalezy na tym aby to dziecko nie bylo ponizane to da sie to zrobic tak jak opisalem Jesli natomiast komus zalezy na szumie wokol religii w szkolach, oddzielenia panstwa od kosciola etc etc to dla niego to syt tego dziecka bedzie jedynie kolejnym argumentem do uzasadniania swoich racji. Woczas jednak ktos taki niczym nie rozni sie od "zwolennikow" zycia, czy np czytelników "naszego dziennika". "Walcząc z potworami uważaj, abyś sam potworem się nie stał" F. Nietzsche

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowa pani Justyny " Proszę się dobrze przyjrzeć w szkole swojego dziecka i powiedzieć z ręką na sercu czy wszystko jest w porządku" uznałam za skierowane do wszystkich. Odpowiedziałam na nie bo tak jak pisałam myślałam że z moją szkołą jest ok. Wiem, że nie na temat i nie pod tym wpisem, bo dyskusja tyczy się konkretnego dziecka. Emocje czasami powodują, że reaguje się od razu.
      E. - nie pani Justyna

      Usuń
  16. Dziękuję Pani E.Oczywiście dziękuję za ciekawą opowieść o rozpoczęciu roku szkolnego. Bardzo dobry przykład (przed nami święta i nowe preteksty do poniżania i dzielenia, proszę ten przykład dokładnie opisać i przesłać mi mailem. Ja wiem, że to Pani. Proszę się nie przejmować tym dziwnym anonimem, bo odchodzimy od tematu a temu Panu chyba chodzi właśnie o to. Oczywiście, że zwracam się do wszystkich, przede wszystkim do wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  17. Odchodzimy od tematu, Pani Justyno? Kiedy pisze o tym co nalezy zrobic aby chlopcu pomoc to odchodzimy od tematu? Kiedy proponuje kons z psychologiem zamiast ideologicznych przepychanek to odchodzimy od tematu? Kiedy pisze ze ma chlopak oparcie w rodzicach to odchodzimy od tematu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK proszę Pana, odchodzimy od tematu, bo to nie jest jednostkowy przypadek! To jest ogólnopolska mentalność przyzwolenia na czyjąś krzywdę w imię religii. Ten chłopiec jest bardzo odważny, bo napisał o tym, co przeżywa, zawołał o pomoc, a wiele dzieci nie powie nic nikomu!
      Przykład dziewczyny 14-letniej Agaty, którą w ciąży zaszczuli katolicy jest świetny - nagłośnienie sprawy pomogło innym nastolatkom, a słowa wsparcia które dzięki medialnemu szumowi dotarły do jej matki dały jej siłę, aby walczyć w Strasburgu. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu skazał Polskę w tej sprawie za trzykrotne naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka! Co by było, gdyby tą sprawę załatwiano po cichu?

      Usuń
  18. Moje pytania nie były skierowane do Pani ale odpisze przez grzecznosc. Przede wszystkim jesli dla Pani te pytania sa odejsciem od tematu to jest to dowod ze nie kieruje sie Pani dobrem tego chlopca a jedynie pewna ideologia NICZYM nie rozniaca sie od "obroncow zycia" w sprawie tej dziewczyny. to po 1. Po 2: jak zauwazyła Pani w swoim poprzednim wpisie kieruja Pania emocje (ilosc wykrzykników tez o tym swiadczy) a - jak wiadomo - nie jest to dobry doradca. Ja w swoim wpisie - ale i w poprzednich jesli Pani poczyta - apeluję jedynie o zdrowy rozsadek. Naprawde to az tak wiele? NIGDZIE nie napisalem ze postepowanie tych osob w stosunku do chlopca jest sluszne - bo nie jest. I nie bedac osoba religijna uwazam ze ideologizowanie pewnych kwestii nie prowadzi do niczego. Podobnie jak ideologizowanie religii ją wypacza i wykrzywia. Mam czasem takie nieodparte wrazenie ze zarowno "ateisci" jak i religijni ideolodzy tak naprawde nie moga bez siebie zyc-sa sobie potrzebni. Ci pierwsi bo maja wroga ktorego musza zwlaczac w imie swieckosci ci drudzy - bo maja diabła, szatana ktorego trzeba zniszczyc bo zagraza ich wierze. Ale i tu i tam brakuje po prostu jedynie zdrowego rozsadku.

    OdpowiedzUsuń
  19. I znowu zbacza Pan z tematu skupiając się to na wykrzyknikach, to na trywializowaniu sporu ateiści vs. katolicy... Na zasadnicze pytanie o pseudo-troskliwą "radę" dotyczącą zamiatania pod dywan na przykładzie 14-letniej Agaty oczywiście Pan nie odpowie...
    Myślę, że jest Pan trollem, który - mimo zapewnień o neutralności - przyszedł tu po to, żeby zniweczyć ważną, pełną odwagi, mądrą robotę autorki bloga. Czy pani Justyna będzie prowadzić z Panem czczą dyskusję - to już jej wybór.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie - nie jestem trolem. Choc byc moze dla niektorych trolem jest kazdy kto choc odrobine podwazy to co sie na danym blogu pisze. Nie trywializuje tez tego sporu bo... jest on jałowy z kazdej ze stron. Nic nie wnosi pozytywnego. I prosze mnie nie posadzac o zbaczanie z temtau bo temat dot syt chlopca - jakby Pani nie wiedziała - i ja o tym cały czas piszę. Po prostu na pewne moje watpliwosci nie umieja Panstwo znalesc odpowiedzi ani chocby nie racza ich na spokojnie przemsylec, wiec posadzacie mnie o trolowanie. Co do sprawy Agaty: pislaem o zachowaniu niektorych srodowisk (pro life) wobec niej i jej zaszczucia i zestawiłem to z niebezpieczenstwem zachowania Panstwa srodowiska wobec takich osob jak ten chlopiec. To wszystko. Drazni Panstwa tylko jedno: ze w niektorych zachowaniach czy wpsiach przypominac tych ktorych tak usilnie zwalczacie. Tak jak nie ktorzy religijni oredownicy tez przypominaja tych ktorych zwalczaja. Jest to do tego stopnia jaskrawe ze jesli czyta sie kom i tu i tam to mozna za chwile przewidziec co ktos napisze. A co do bloga - pewne idee ktore tu sa sa sluszne i to nawet bardzo. Ale przy okazji "wylewa sie dziecko z kapielą"

    OdpowiedzUsuń
  21. Historia chłopca, mam nadzieję, będzie miała swój dobry finał. Nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów ale jestem zadowolona z obrotu spraw. Prawdopodobnie już niedługo wszystkie szkoły na Podkarpaciu będą zmuszone do odpowiedzi na pytania dotyczące zapobiegania dyskryminacji religijnej w swoich szkołach. Będziemy monitorować jak sytuacja zmienia się po interwencji i interweniować do skutku. Bardzo chcę podziękować tym, którzy mi pomogli. Jeszcze raz podkreślam, że chłopak nie będzie "wylany z kąpielą". On poprosił nas o pomoc i liczy, że coś się zmieni w jego szkole. Nie dla siebie (jak powiedział) ale dla innych, którzy też nie mają łatwo. Choć nazwany przez niegodziwców tchórzem, jest najodważniejszym nastolatkiem jakiego znam.

    OdpowiedzUsuń