"Przekaż mamie, że Bóg istnieje" - tak odpowiedziała 6 latka swojej koleżance z "zerówki" na zaproszenie do Planetarium. Taka wiadomość od jednej mamy dla drugiej, po przemyśleniu sprawy wspólnego wyjścia w poszukiwaniu tego co nas powinno łączyć. Jeśli wizyta w Pracowni dydaktyki i popularyzacji astronomii jest zaparciem się wiary, to chyba Houston, mamy problem!
No i byliśmy we wrocławskim Planetarium. W maleńkim niepozornym budynku (nawet baraczku) dzieją się niesamowite rzeczy. Kopuła, mimo niewielkiego rozmiaru, zrobiła na dzieciakach i też na ich rodzicach wrażenie. Część wiedzy astronomicznej przekazywała Pani Basia - naukowiec z wielkim darem dostosowania się do brykających i bardzo ciekawskich uczniów. Uczyliśmy się planet, odgadywaliśmy gwiazdozbiory. Tu okazało się, że wśród maluchów bardziej znany jest pterodaktyl niż łabędź. Uczestniczyliśmy też w podróży na księżyc. Nawet skoki na księżycu wykonywaliśmy tak, jakby przyciąganie ziemskie było dużo mniejsze. Pani Basia powiedziała, że gdyby ktoś ważył 60 kg na Ziemi, to na Księżycu miałby zaledwie 10 kilo. Zachwyciły nas też efektowne pomoce naukowe: podświetlane globusy innych planet i nieba oraz parasolka z namalowanymi gwiazdami. Każdy by taką chciał mieć. Dzięki tym gadżetom dzieci poznały na czym polega względność ruchu. Dzieci były w różnym wieku od niespełna 4 do 8 lat ale wszystkie zachwycone.
Śpieszmy odwiedzać takie miejsca, bo ulica Mikołaja
Kopernika może się zamienić w ul. JPII. Jak długo
przetrwają tacy pasjonaci (do których na pewno zaliczają się pracownicy tego Planetarium) i instytuty. Tu rzuca się w oczy, że priorytetami naszego kraju są zbrojenia i obiekty sakralne - niestety. Mimo wszystko bardzo zachęcam i na pewno się jeszcze tam wybierzemy. http://planetarium.astro.uni.wroc.pl/
Tym oto sposobem rozpoczęliśmy nasz cykl spotkań dla dzieci niechodzących na religię i ich przyjaciół. Następne spotkanie za miesiąc.
http://www.ko.rzeszow.pl/zalaczniki/dokumenty/ndz_2015.pdf
OdpowiedzUsuńskoro kurator zajmuje się patronatem nad pielgrzymkami, mszami i marszami w obronie "życia" to nie dziwne, że tak wygląda sytuacja w szkołach na podkarpaciu...