...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

czwartek, 2 kwietnia 2015

"Pamiętaj, abyś dzień święty święcił" przemycone na gramatyce.


Lekcja
 http://wyborcza.pl/1,75968,17694841.html
Nie tylko na katechezie uczy się nietolerancji. "Wartości" płynące wprost z Radia Maryja przenikają do innych przedmiotów i podręczników. Nietolerancja czy pogarda dla inności przeczy wszelkim standardom. A mamy wiele przykładów na to, że szkoła utrwala stereotypy i buduje przepaści zamiast łączyć i integrować. Gdy przejrzymy podręczniki to wyłoni nam się obraz innego (czytaj gorszego lub złego). Inny to ten, który nie wierzy w Boga, inny, to taki, który nie pasuje do modelu rodziny: tata, mama i dzieci (najlepiej troje lub więcej), inny to taki, który został poczęty inaczej niż nakazuje Kościół  a teraz inny spędza po swojemu niedzielę ( tzn. grzeszy przeciw 3 przykazaniu). Gdyby zaniepokojony tata zajrzał do tego samego podręcznika ale następnej części dla klasy VI na stronę 77 - dopiero by się zdziwił. W słowniku pod hasłem zły można przeczytać: bezbożny, obok nikczemnego i podłego. Krzyczałam o tym w Sejmie na wysłuchaniu obywatelskim, próbowałam zainteresować Wyborczą dyskryminacją w polskich szkołach i przedszkolach ale kto by tam słuchał zwykłego rodzica, gdy presja Kościoła jest tak ogromna. Tak długo walczyliśmy o wolność słowa i oddaliśmy ją walkowerem od razu przy okrągłym stole.
Usłyszałam dziś w radiu:
 
Jak wskazuje prof. Samsonowicz, który 25 lat temu wprowadził lekcje religii do szkół, zawsze traktował to jako zadośćuczynienie dla Kościoła za jego postawę u schyłku PRL i gdyby miał jeszcze raz podjąć tę decyzję, zrobiłby to samo.

Jaką postawę? Za co my tak płacimy? Tłumaczyłam dziś dzieciom jak  w podziemiach walczyli poszczególni księża ale zawsze narażali się swoim zwierzchnikom. Opowiadałam na czym polegała popularność kazań księdza Jerzego Popiełuszko i jak obrywał od swojego zwierzchnika, bo wtrącał się do polityki? To oburzające, żeby odcinać kupony od takiej postawy: tchórzowskiej, konformistycznej.  Wtedy było modne: "Kościół się do polityki nie miesza" - nie to co teraz. Teraz już nic nie grozi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz