...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

wtorek, 9 kwietnia 2013

Poduszka pod głowę i opaska na oczy w czasie religijnego okienka - surowo zabronione.

Za taką postawę został ukarany ujemnymi punktami 11-latek, uczeń 7 SP w Legnicy, bo jak uzasadniło Kuratorium Oświaty we Wrocławiu, nie było to zgodne z regulaminem biblioteki. Sprawę  dokładnie podjął się zbadać ten organ rządowej administracji, który w imieniu wojewody wykonuje zadania i kompetencje oświaty. Niestety nie istnieje lista czynności, które można wykonywać w trakcie nadprogramowych godzin zafundowanych przez Ministerstwo Edukacji. Zapewne do tego dojdzie, bo absurdów wokół religii u nas nie brakuje.
Kuratorium Oświaty posługuje się dziwną logiką:
"§ 1 ust. 1 rozporządzenia sytuuje lekcje religii w ramach planu zajęć szkolnych. Nie ma wskazania, aby te zajęcia organizowane były na pierwszej lub na ostatniej lekcji. "
W ogóle trudno stwierdzić czy religia jest jeszcze w ramowym planie nauczania, czy już nie. Już samo pominięcie tego problemu w nowym zarządzeniu obowiązującym od 1 września 2013 wywołało burzę zarzutów Kościoła katolickiego. Wg zarządzenia:
"W szkole są trzy rodzaje zajęć: obowiązkowe, np. język polski czy matematyka, nieobowiązkowe, które stają się obowiązkowymi po deklaracji rodziców - są to języki mniejszości narodowych, wychowanie do życia w rodzinie, religia i etyka. Trzecia grupa to zajęcia dodatkowe, oferowane przez szkoły na zasadach dowolnych; są to np. kółka zainteresowań. Podział taki zajęć istniał od dawna i religia od powrotu lekcji religii miała status przedmiotu nieobowiązkowego, który może stać się obowiązkowym, tyle, że w starym rozporządzeniu w sprawie ramowych planów nauczania nie była wymieniona w jednej grupie z etyką i językami mniejszości narodowych, ale była osobno opisanym przedmiotem".
To, że brakuje bezpośredniego wskazania, że religia nie MUSI być na ostatniej lekcji nie oznacza, że powinna być w środku zajęć (jeśli nikt nie zgłasza sprzeciwu). Dlaczego wobec tego panie nadinterpretują regulamin biblioteki i skazują chłopca za przychodzenie z poduszką, jeśli nie ma takiego zapisu w tymże regulaminie.
Zajęcia nieobowiązkowe z definicji powinny być w takim terminie aby nie utrudniały życia niechodzącym nawet, jeśli jest to tylko jedna osoba. Tę zasadę stosuje się zawsze i nie tylko w sprawach edukacji. Nie musi wszystko być zapisane w ustawie, bo powstałby wielki chaos legislacyjny.
Umieszczenie religii na ostatniej lekcji nie spowoduje, żadnej niewygody dla osób chodzących. Przeciwnie, mogą zawsze skrócić swoje lekcje w letni, słoneczny dzień i to jest największa bolączka episkopatu, bo nie wierzy swoim owieczkom, że  będą chodzić z własnej nieprzymuszonej woli.
Kogo interesy reprezentuje Kuratorium i po co utrzymujemy tę instytucje skoro jej działania pokrywają się z troską Kościoła o edukacje młodzieży a już tego mamy nadmiar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz