Poznajcie Martę. Kiedyś jej rodzice zmuszali ją do chodzenia na religię - aż do matury. Teraz wspomina to, jak najgorszy sen. Jest przekonana, że trzeba chronić dzieci przed indoktrynacją, choć jest to bardzo trudne.
Od dłuższego czasu śledzę bloga "Stop Dyskryminacji". Sama mam podobne doświadczenia związane z
religią w szkołach.
Mam 22 lata (...) [opowiem - dop.red] o moim liceum.
Państwowe liceum w stolicy, ani dobre ani słabe, w ofercie klasa
wojskowa, pani dyrektor (już emerytowana) z partyjną przeszłością,
niezwiązana z Kościołem. Na każdej szkolnej uroczystości był obecny
ksiądz, odbywały się jasełka połączone z modlitwą, do tego co roku
mieliśmy tydzień wyjęty z życia z powodu rekolekcji wielkopostnych (jak
rozumiem jest to powszechna praktyka). Na rekolekcje byliśmy
wyprowadzani ze szkoły do pobliskiego kościoła niemalże za rączkę. W
katechezie połączonej z nabożeństwem (tak wyglądały rekolekcje)
uczestniczyła dyrekcja i całe grono pedagogiczne łącznie z panią pedagog
i bibliotekarką. Osobom, które nie chciały w tym brać udziału
wychowawcy sugerowali, by nie przychodziły w te dni do szkoły. Potem
jednak należało nieobecności usprawiedliwić, inaczej były uznawane za
wagary.
Moja katechetka to była postać. Czytała nam na głos artykuły o tym jak
antykoncepcja prowadzi do rozwodu, a słuchanie Marylina Mansona do
opętania. Obejrzeliśmy też wątpliwy klasyk o aborcji. Przed puszczeniem
filmu katechetka powiedziała, że jeśli komuś film nie będzie odpowiadał
to będzie mógł wyjść. Potem okazało się, że dotyczy to tylko tych osób,
które wzruszyły się losem mordowanych zarodków i pociekły im łzy. Jak ja
stwierdziłam, że film obraża moją inteligencję i jest zmanipulowany,
kazała mi siadać, oglądać i "otworzyć się na Prawdę".
Raz katechetka zadała nam pracę domową: napisać wypracowanie "czym jest
odpowiedzialne rodzicielstwo". Napisałam to, co myślę: odpowiedzialny
rodzic dba o dobrostan fizyczny i emocjonalny dziecka (zapewnia mu
jedzenie, miejsce do spania, ubrania, zabawki, dostęp do edukacji,
miłość). Odpowiedzialny rodzic powinien też znać swoje możliwości i
jeśli nie jest w stanie utrzymac kolejnego dziecka to się na nie nie
decyduje, tylko się zabezpiecza. Dostałam jedynkę! Okazało się, że
odpowiedzialny rodzic żyje według zasady "Bóg dał dziecko to da i na
dziecko"! Nie wspomnę już o tym, że katechetka nie przyjmowała, że ktoś
może być ateistą. Dla niej nie było ateistów, były tylko osoby
poszukujące, które trzeba naciskać i ugniatać dopóki się nie ugną.
Oczywiście rodzi się pytanie: co ja tam w ogóle robiłam? Dlaczego się
nie wypisałam? Dlatego, że rodzice się nie zgodzili. Co z tego, że nic
konstruktywnego nie robiliśmy, że marnowałam tam czas, który mogłam
przeznaczyc na przygotowanie do matury? Przecież to o Bogu!
Niestety widzę, że nic się nie zmieniło od moich licealnych czasów i że jest masa osób o podobnych doświadczeniach.
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz