W ostatnim tygodniu udało mi się wygospodarować nieco czasu, aby pojawić się na wrocławskim Rynku i pozbierać jeszcze raz podpisy pod projektem "świecka szkoła". We wtorek było zebranych 95 tysięcy głosów a potrzebne 100 do końca miesiąca. Jeszcze jeden zryw był potrzebny. Dla niezorientowanych przypominam, że chodzi o to, by religia w szkole nie mogła być finansowana z budżetu państwa, a także, żeby uczniowie mogli decydować o wyborze tej lekcji zanim osiągną pełnoletniość. Sceptyków tego projektu jest wielu, ale moim zdaniem lepiej robić coś, niż krytykować innych. Sama dyskusja jest tego warta.
Dla mnie dwie godziny spędzone w centrum stolicy Dolnego Śląska w super towarzystwie, w koszulce i z wielkim potykaczem oznakowanym znakiem firmowym akcji to cenne doświadczenie.
Jestem bardzo podbudowana ilością zwolenników, którzy bez wahania podpisywali się pod projektem albo wręcz podchodzili sami. Zdarzały się momenty, że brakowało kartek i długopisów, a było kilka wolontariuszek. Usłyszałyśmy wiele ciekawych opowieści. Były emerytowane nauczycielki, które mówiły, że znają sprawę dyskryminacji religijnej z autopsji a religia w ogóle nie powinna być w szkole. Była młoda nauczycielka, która jedynie zadeklarowała mocne poparcie dla tej inicjatywy bo uważała, że jej podpis spowoduje utratę pracy w szkole (!). Były też osoby uważające się za głęboko wierzące, które uważały, że religia w szkole powinna być, "bo patrzmy co się dzieje na świecie", albo "religia jeszcze nikomu nie zaszkodziła", ale... nie powinna być absolutnie opłacana z budżetu. Tak więc było wielu wierzących, jednak zniesmaczonych zachłannością duchownych. Zdarzyła się osoba podająca się za duchownego, która została przez nas przekonana. Malutkimi kroczkami od "absolutnie nie", do - "tak".
Ciekawostką byli starsi ludzie. Lubili podchodzić, by sobie pogadać. Jeden opowiadał że przez cale życie towarzyszył mu Bóg. Nie opuścił go podczas wojny i w różnych życiowych sytuacjach. Uważał, że są ludzie, którzy nie powinni mieć takich samych praw jak wszyscy, ale nie chciał powiedzieć którzy. Mogę się domyślać, że nie chodziło mu raczej o sprawców wojennego okrucieństwa ale o współczesność. W każdym razie absolutnie nie podpisał, za to położył rękę na moim ramieniu i powiedział, że dlatego, że mnie dotknął będę długo żyła. (?)
Starsza Pani (po 80-tce) podeszła do nas i podpisała listę bez żadnego pytania. Uznała, że po prostu tak trzeba. Mówiła, że wciąż pracuje, żeby zachować trzeźwość umysłu. Nie można jej było tego odmówić. Pogodna twarz, spokojny ciepły głos.
W pewnym momencie pojawił się człowiek ok 40-tki, który zaczął wykrzykiwać do podpisującej: " To jest ściema! Niech Pani tego nie robi, Bóg Panią pokaże!"
- Proszę Pana, ja się pańskiego Boga w ogóle nie boję - była wręcz rozbawiona tą zaczepką, a intruz zniknął tak szybko jak się pojawił. Były jeszcze panie w wieku średnim, które mówiły: "mamy inne poglądy!" Usłyszałam jeszcze na odchodne reprymendę idącej obok: "Co mówisz za mnie!".
Żaden rodzic z dzieckiem ani żadna kobieta w ciąży nie poparła inicjatywy. Zaczepiony z dzieckiem w wózku, w biegu wykrzykiwał, że przecież jest wybór, a pieniędzy tyle się marnuje na inne rzeczy, że stać nas." Młodzi ludzie - rzadko się angażowali. Pokolenie ludzi wychowanych na religii w szkole. Ci co się zatrzymali mówili: "religia to farsa", szkoda, że projekt przepadnie w pierwszym czytaniu, ale powodzenia." Jedynie, jak twierdziła moja młodsza koleżanka, ci co słuchają ostrej muzyki - zawsze się podpisują.
- świetna idea, to oczywista sprawa, nareszcie! - mówili wszyscy przypadkowo zaczepieni obcokrajowcy, a było ich na Rynku sporo. Jeśli oczywista - czemu w naszym kraju wzbudza tyle emocji?